sobota, 6 czerwca 2015

ROZDZIAŁ 6 "PATRZ NA MNIE!"

- Nie! - krzyknął Artur i teraz ból zranionej nogi i zmęczenie nie stanowiły dla niego problemu. Chciał ochronić ważne dla niego osoby choćby nie wiadomo co. Rzucił się do biegu w kierunku Kirry, która stała jak słup soli i patrzyła, jak strzała leci w jej kierunku. Po chwili Artur był przy dziewczynie i zasłonił ją swoim ciałem, kiedy poczuł ostry i zimny grot strzały w swoich plecach, a następnie ciepłą krew spływającą po nim.
- Artur! - krzyknęła Kirra przez łzy. Chłopak upadł na kolana i już miał paść do przodu na twarz ale dziewczyna złapała go w swoje ramiona. Jego oczy powoli się zamykały. - Artur! Artur! Patrz na mnie! Słyszysz?! Patrz na mnie! - błagała ze łzami w oczach Kirra, trzymając jego twarz w rękach. Chłopak walczył ze sobą, aby nie zamknąć oczu ale nie dał rady i jedyną rzeczą jaką teraz widział była pustka. Stał pośrodku białej przestrzeni. Sam.
- Artur - usłyszał dobrze znany, spokojny głos. Zaczął się rozglądać wokół siebie i dostrzegł gdzieś w dali sylwetkę Babci. Po chwili znów przemówiła - Arturze, musisz się obudzić. Kirra i Annabeth martwią się o ciebie. - Artur zauważył, że staruszka zaczęła się od niego powoli oddalać. Wyciągnął rękę aby ją zatrzymać, kiedy nagle poczuł jak coś spływa po jego policzkach.
- Woda? - pomyślał. Coś nim mocno potrząsnęło za ramiona i zanim się zorientował ocknął się w swoim pokoju. Poczuł miękkość swojego łóżka. Po chwili zauważył zalaną łzami twarz Kirry. Dziewczyna trzymała go za ramiona. Jej łzy spadały na twarz Artura i spływały po niej. Rozejrzał się po pokoju. Nieopodal na kocach leżała Ann. Była nieprzytomna i opatrzona bandażami.
- Co się - spróbował się podnieść na łokciach, kiedy nagle poczuł przeszywający ból w plecach. Jęknął i opadł z powrotem na materac. Kirra obróciła go tak, że leżał na brzuchu. Dopiero teraz zauważył, że ma zabandażowaną całą klatkę piersiową. Kirra otarła nadgarstkiem łzy z policzków i powiedziała:
- Nie ruszaj się. Jesteśmy teraz w świątyni, w twoim pokoju.
- Co się stało?
- Napadnięto na Nas i zostałeś zraniony w nogę i, ochraniając mnie, w plecy - mówiąc to dziewczyna zrobiła smutną minę.Arturowi wszystko mignęło przed oczami.
- Przepraszam - wyszeptała cicho Kirra.
- To nie twoja wina. NIc nie zrobiłaś-odpowiedział.
- Właśnie! Nic nie zrobiłam! -podniosła głos.- Gdybym zareagowała! Gdybym nie stała jak idiotka w miejscu tylko wam pomogła! Gdybym... gdybym była silniejsza! - krzyczała przez łzy.
- Kirra - powiedział cicho Artur.
- Chcę być silna. Chcę mieć siłę aby Was chronić. Nie chcę być już dłużej słabą kapłaką ze związanymi rękami. Ja.. - nie skończyła, bo Artur chwycił ją za rękę.
--------------------------------------------------------------------

piątek, 5 czerwca 2015

ROZDZIAŁ 5 "ATAK Z ZASKOCZENIA"

Kirra patrzyła jak płomienie pożerają mały drewniany domek. Nagle usłyszała krzyk Ann. Dochodził on z lasu nieopodal kuchni. Zaczęła biec co sił w nogach. Stanęła jak wryta, kiedy zobaczyła...

***

Artur i Ann wyszli z domu Babci i ruszyli powolnym krokiem ku świątyni. Nie odezwali się do siebie ani razu. oboje zastanawiali się nad słowami staruszki. Kiedy dotarli na miejsce Annabeth przerwała ciszę:
-Dobra, to ja wracam do gotowania, a ty jak najszybciej przynieś mi drewno do pieca. 
Artur przytaknął i wszedł do lasu kierując się ku miejscu gdzie skończył swoją robotę. Poczuł ukłucie w sercu. Zazwyczaj działo się to kiedy czuł zagrożenie. Nie spodobało mu się to i zerwał się do biegu w kierunku kuchni. Wybiegł z lasu i patrzył zdziwionym oczami, jak drewniana chatka płonie. 
-Co to ma..? - zapytał siebie samego, po czym przypomniał sobie, że Ann jest w środku.- Annabeth ... Annabeth! - krzycząc jej imię wskoczył w płomienie. Wyważył drzwi i wszedł do środka. Blat i ściany stanęły w płomieniach, a z sufitu spadały płonące deski. Wszędzie unosił się duszący dym. Oczy go piekły i miał problemy z oddychaniem ale nie przestawał szukać swojej przyjaciółki. Chłopak zakrył twarz rękawem swojej potarganej koszuli.
-Annabeth! Annabeth! Gdzie jesteś?! Odpowiedz mi! Annabeth! - krzyczał. Nagle usłyszał cichy i znajomy szept:
-Tu.. tutaj... szybko...
Spojrzał w kierunku, z którego dobiegał szept i zobaczył głowę i tors Ann wystający spod dużej deski. Jej czoło było rozcięte i wypływała z niego krew. Podbiegł do niej i podniósł deskę, która przygniatała jej brzuch i nogi. Artur wziął ją ostrożnie na ręce i wyniósł z domku. Kiedy już wyszli położył ją na trawie ciężko dysząc. Ledwo udawało mu siebie powstrzymać przed utratą przytomności. Znów poczuł ścisk w sercu, a następnie przenikający ból w nodze. Spojrzał na nią i dostrzegł strzałę wbitą głęboko w jego nogę i tryskającą z niej krew. Krzyknął z bólu i spojrzał na postać stojącą przed nim z łukiem i z naciągniętą na cięciwę strzałą z czerwoną lotką. Nieznajomy miał na sobie długi, czarny płaszcz zakrywający całe jego ciało, więc Artur nie mógł powiedzieć czy była to kobieta czy też mężczyzna. Spojrzał na obcego oczami pełnymi złości.
- Czy to możliwe, że to on wtedy do mnie strzelał i teraz to on podpalił chatkę? I to przez niego Ann... - spojrzał na dyszącą ciężko dziewczynę, która leżała na trawie obok niego. Dziewczyna ledwo mogła oddychać. Nawdychała się za dużo dymu.-  ten koleś.. zapłaci mi za to! - krzyczał w swoich myślach Artur. Powoli wstał nie zginając wciąż krwawiącej nogi. Osoba w płaszczu wymierzyła strzałe w jego twarz obserwując dokładnie każdy jego ruch. Chłopak, mimo bólu i wyczerpania, stanął bokiem do nieznajomego i wyprostował się przyjmując gotową do walki postawę. Mistrz Fergnan wiele razy mówił mu, że człowiek, który myśli o sobie jak o kimś słabym sam staje się słaby. Jedyną rzeczą jakiej teraz chciał Artur była siła, która pomoże mu ochronić Ann. 
Nagle usłyszał dźwięk cięciwy i zobaczył lecącą w jego kierunku strzałę. Napiął się jak struna i podniósł wysoko nadgarstek prawej ręki, a następnie odbił jej zewnętrzną częścią strzałę w innym kierunku. Nie ruszył się z miejsca. Zawiał zimny wiatr. Następne pociski leciały w kierunku Artura z zawrotną prędkością. Chłopak ruszając ręką odbijał ich groty w inną stronę. Kiedy zauważył, że fala ataków ustała spojrzał na zdziwioną postać przed nim. Zrobił pewną siebie mine ale zaraz zbladł kiedy usłyszał głos Kirry, która wołała go po imieniu. Spojrzał w kierunku, z którego dochodził jej zmartwiony głos i zobaczył jak znajoma mu osoba wychodzi zza budynku i patrzy jak osłupiała najpierw na Ann, a zaraz potem na niego i przybysza. Otworzyła usta aby coś powiedzieć kiedy ... Artur usłyszał chichot tajemniczej osoby i zobaczył jak naciąga ona cięciwę i wymierza nią w Kirrę. Puścił ją, a dziewczyna patrzyła jak strzała leci w jej kierunku. 
--------------------------------------------------------------------
Co się stanie z naszymi bohaterami? Czy Kirze nic nie będzie? Kim jest "nieproszony gość"? Wszystkiego się dowiecie już niedługo!Właśnie się zabieram za następny rozdział! 
Pozdrawiam BoiledSweet^^