środa, 19 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ 9 "WODOSPAD"

Była już w puszczy. Przyjemny, zimny wiatr porywał jej włosy to w lewo, to w prawo. Kirra zamknęła oczy i wsłuchała się w dzwięk szumiących liści drzew oraz poczuła wiatr na skórze.
Wtedy jeszcze nie wiedziała, że jest obserowana przez parę czarnych, lisich oczu.

***

Artur, znudzony już czekaniem na przyjaciółkę, spróbował obrócić się na drugi bok. Podniósł się na rękach, kiedy znowu poczuł przeszywający ból. Syknął z bólu i opadł spowrotem przeklinając cicho pod nosem. Usłyszał, jak po korytarzu roznoszą się głosy. Przysłuchał się im i od razu rozpoznał głos Mistrza Fergnana kłócącego się z Margaret, wioskową zielerką po siedemdziesiątce. Ona i Mistrz Fergnan, mimo tego samego wieku, nie przepadają za sobą.
- Nie bądź uparty! - krzyczała kobieta. - Panicz Artur i Panienka Annabeth potrzebują odpoczynku, a to oznacza, że w świątyni musi panować absolutna cisza i spokój! A ty zdecydowanie jesteś przeciwieństwem do tych dwóch słów, stary koniu!
- Cicho siedź, starucho! W tym momencie to ty robisz najwięcej hałasu! - zabrzmiał po korytarzu głęboki i zirytowany głos Mistrza Fergnana.
- Nie, w tym momencie to WY robicie ze świątyni bazar -pomyślał cicho Artur. A w tym czasie kłótnia trwała nadal.
- Nie bredź głupot! Gdybyś nie uczył tych dzieciaków sztuk walki, nie doszłoby do tego!
- Gdybym nie nauczył Artura sztuki walki, nie byłoby go tutaj tylko gryzł by ziemię! Ja przynajmniej ich czegoś uczę, a nie zapycham chrustami, które smakują gorzej od padliny!
- CO ŻEŚ POWIEDZIAŁ?!!
- Zaraz ktoś umrze - przemknęło chłopakowi przez myśl i jęknął z bólu przypominając sobie, że rana jeszcze nie jest wyleczona. W tej chwili do pokoju wparowała Margaret z zatroskaną miną i podeszła do chłopaka.
- Paniczu, wszytko dobrze?

***

Kirra szła przez polane. Wiatr to raz gładł długą trawę do ziemi to raz stawiał ja w pionie. Słońce zostało przesłonięte przez chmury.
- Uwielbiam taką pogodę - pomyślała. - Silny wiatr, zachmurzone niebo oraz cisza i spokój.
Weszła do drugiej części lasu i niedługo minęło, zanim dotarła do krystalicznie czystego strumyka. Uklękła przy nim i zanurzyła ręce w lodowatej wodzie, której drobne kropelki były porywane przez wiatr i napiła się jej. Poczuła, jak zimna woda przepływa przez nią i ochładza jeszcze bardziej jej ciało. Wstała i ruszyła w dół niego. Po chwili usłyszała szum wodospadu i dostrzegła duże,wapienne głazy, na których ona, Ann i Artur nieraz się wylegują w upalne dni. Usiadła na jednym z nich i zamoczyła nogę w małej sadzawce, która uzbierała się z wody, która spadła wodospadem. Odchyliła głowę do tyłu i zamknęła oczy.
- Przyjemnie - wyszeptała.
Wróciła myślami do czasów kiedy przychodziła tu z Arturem i Ann aby pobawić się w chowanego. To była ich ulubiona zabawa. Latem pływali w sadzawce, zimą lepili bołwana i ślizgali się po lodzie, który się utworzył na sadzawce, a jesienią robili zawody kto znajdzie większy liść. Otworzyła oczy i spojrzała na miskę, którą ze sobą przyniosła.
- Po co ja to..? - pomyślała po czym skarciła się za to, że zapomniała po co wogóle tu przyszła.
Schyliła się z wysokiego kamienia aby dosięgnąć miską wody i napełnić ją kiedy nagle się zachwiała. Cicho krzyknęła i złapała równowagę.
- O mały włos - szepnęła do siebie kiedy złapała oddech. Wstała i skierowała się w stronę polany oglądając sie za siebie na wodospad i uśmiechają lekko. Przeszła polanę i wychodziła już z lasu do sadu kiedy usłyszała, jak coś przechodzi za nią. Szybko się odwróciła ale nikogo tam nie było. Niespokojna przyśpieszyła kroku. Znowu ten dźwięk. Nie odwracając się tym razem odetchnęła z ulgą kiedy znalazła się pod drzwiami jej domu - świątyni.
--------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że rodział się wam podobał. Dziękuję, że nadal ze mną ze mną jesteście. 
Pozdrawiam, BoiledSweet