czwartek, 23 czerwca 2016

"Mafia" Rozdział 5

Światło raziło mnie po oczach. Kiedy się przyzwyczaiłam, zobaczyłam dużą kabinę, a po środku siedzącego na krześle pilota. Miał krótkie, czarne włosy, które wystawały spod czapki. Był wysoki i dobrze zbudowany, a twarz miał raczej uprzejmą. Nogi miał skrzyżowane, a ręce złożył na kolanach. Uśmiechał się do nas niewinnie. Wokół niego stało troje mężczyzn w czarnych garniakach. Jeden z nich wskazał na krzesła poustawiane w koło wokół pilota. Naliczyłam ich trzynaście. Tylko dwa były puste.
Spojrzałam na Miki. Wzięłam ją za rękę i zaprowadziłam do drewnianego siedziska. Usiadłyśmy pomiędzy uroczym chłopczykiem, który miał jakieś dziesięć lat, a starszym mężczyzną po siedemdziesiątce.
Pilot klasnął w dłonie i powiedział radosnym głosem:
- Skoro wszyscy już są, to możemy zacząć spotkanie! - wstał i zmierzył wszystkich spojrzeniem.
Kątem oka dostrzegłam, że Miki zadrżała. Ścisnęłam jej dłoń.
- Zapewne zastanawiacie się, dlaczego Was tu wezwałem. Otóż mam dla Was zabawę! - krzyknął, a pokój wypełnił się jego radosnym śmiechem.
Świetnie. Mamy wariata na pokładzie. Tego nie było w ulotce...
- Jesteście ciekawi, jaką?! - zapauzował, jakby czekając na odpowiedź. Oby Nasze spojrzenia odrazy i wzroku skąd-ty-się-wziąłeś-człowieku, mówiły same za siebie. - Ale się nie dowiecie! A przynajmniej nie teraz - pokiwał palcem w rękawiczce, jak do dziecka, któremu czegoś zabrania.
Spojrzałam na inne osoby w pokoju. Część to były kobiety, a część mężczyźni. Wiek był zróżnicowany i tak naprawdę nie zauważyłam nikogo w moim wieku.
- C-Co to ma być, do diabła?! - krzyknął mężczyzna w średnim wieku. Wstał, przewracając krzesło. - Za kogo Ty się niby uważasz, ha?! Myślisz, że możesz sobie tak po prostu Nas tu zamknąć i pieprzyć o jakichś głupotach?! Ty..
Strzał odbijał się w mojej głowie przez parę sekund. Wszyscy w pokoju wstrzymali oddech, kiedy mężczyzna opadł bezwładnie na podłogę., ochlapując krwią krzesło.
- I teraz mamy dwanaście uczestników - powiedział z nutką zawodu w głosie, chowając pistolet za marynarkę.
Po chwili kobieta, która siedziała koło niego, wrzasnęła przerażona. Niektórzy poszli za jej przykładem.
Czy on właśnie....zabił tego faceta?!
Nie mogłam w to uwierzyć. W co myśmy się wplątali?!
- A teraz, - skupiłam swoją uwagę ponownie na panu wariacie. - dobranoc! - krzyknął i uśmiechnął się do nas promiennie. Nagle poczułam ukłucie w karku.
CO DO..?!
Spojrzałam na Miki, która leżała nie przytomna na podłodze. Nad nią stał jeden ze strażników w garniaku. W ręce trzymał strzykawkę. Zauważyłam, że wszyscy w pokoju są w tym samym stanie co moja siostra. Kopnęłam go ale z łatwością złapał mnie za kostkę. Mięśnie mi zwiotczały, a powieki zrobiły się ciężkie.
Wszystko zaczęło wirować, a ostatnie co zobaczyłam to uśmiech kapitana, kiedy się nade mną pochylił (nawet nie zauważyłam, kiedy się przewróciłam) i powiedział:
- Grę czas zacząć.
---------------------------------------------------------------------


Taki krótki rozdział, ponieważ mam teraz lekki problem i muszę go rozwiązać. Nie martwcie się! Nie długo następny! 

Pozdrawiam BoiledSweet :*