czwartek, 2 lipca 2015

ROZDZIAŁ 7

Artur trzymał ją za rękę. W tym momencie do pokoju weszła babcia, a za nią ta sama kobieta, która powiadomiła wcześniej Kirrę i Ann o wezwaniu do świątyni przez staruszkę. Babcia miała na sobie beżowe kimono, a na szyi naszyjnik z dużym wisiorkiem w kształcie oka. Siwe, cienkie włosy związane, jak zawsze, w kok. Spojrzała na Artura swoimi delikatnymi oczami i uśmiechnęła się do niego.
- Widzę, że już się lepiej czujesz, Arturze - powiedziała staruszka. W tym momencie Kirra puściła rękę chłopaka, wstała i delikatnie skinęła głową na znak ukłonu. Artur chciał się podnieść ale poczuł przeszywający ból w plecach i opadł z powrotem na łóżko.
- Nie przemęczaj się, mój drogi - mówiąc to podeszła do łóżka. Chłopak spojrzał na nią. Jego brązowe włosy zachodziły na jego twarz. Kobieta odgarnęła je swoimi małymi rękami i uśmiechnęła się. Po chwili powiedziała:
- Spałeś dosyć długo. Minęły trzy dni odkąd.. - nie dokończyła, bo Artur jej przerwał.
- Właśnie! Świątynia i kuchnia! Co się stało!? Gdzie ten zakapturzony koleś?! - krzyczał. Nagle uchwycił zimne spojrzenie kobiety, która przyszłą z Babcią. Jej spojrzenie mówiło, by się uciszył. Dopiero teraz sobie uświadomił, że przerwał staruszce. Zawstydzony spuścił wzrok na podłogę. Babcia to zauważyła, pogłaskała go po głowie i powiedziała:
- Nie martw się. Wszystkim się zajęliśmy. Ten "zakapturzony koleś" uciekł, zanim dotarłyśmy na miejsce. Pożar ugasili ludzie z wioski i w tym momencie zajmują się odbudową nowej kuchni. Teraz wszyscy najbardziej martwią się o ciebie i Ann. - oboje spojrzeli w kierunku dziewczyny, która nieprzytomna leżała na kocach po drugiej stronie pokoju. Kirra, która do teraz stała i czuwała obok łóżka Artura, podeszła do Annabeth i zabrała prawie suchy ręcznik z czoła dziewczyny i zanurzyła go w  misce z wodą nieopodal, a następnie wycisnęła nadmiar wody i położyła z powrotem na czole przyjaciółki. Spoglądając na przyjaciółkę powiedziała ze smutnym uśmiechem:
- Gorączka jej spadła - spojrzała znów na Babcię i Artura. Babcia po chwili westchnęła, a na jej twarzy znów zagościł spokojny uśmiech, po czym powiedziała:
- No już, zmyjcie te smutne miny. Gdyby Ann was teraz zobaczyła nie chybnie byłaby na Was zła.
Słysząc to Kirra i Artur uśmiechnęli się, wyobrażając sobie swoją przyjaciółkę krzyczącą, wymachującą rękami na około i wykrzykującą, że mają zaraz się uśmiechnąć, bo oberwą.
- Wybaczcie mi teraz ale muszę wracać do swojej rezydencji - powiedziała Babcia idąc w stronę drzwi. Kirra i Artur skinęli głową. Staruszka otwarła drzwi i wyszła, a za nią kobieta o turkusowych oczach.
W pokoju znów zapanowała cisza kiedy Kirra wstała, podeszła do okna i otworzyła je na oścież. Jasne światło dzienne raziło Artura w oczy, jednak po chwili przyzwyczaił się do niego.
- Pójdę zmienić wodę w misce - powiedziała dziewczyna po czym wzięła miskę nie opodal Ann i wyszła.
--------------------------------------------------------------------

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz