sobota, 12 września 2015

Uwaga!!

Po pierwsze: żyje, oddycham, mam się dobrze i przepraszam za tak długą przerwe. Szkoła, nowe zasady, znajomi itd. Trochę mi to zajęło ale jest już ok, więc zabieram się za pisanie.
Po drugie: bardzo dziękuje, że komentujecie mojego bloga i to naprawde daje powera kiedy wiem, że ktoś czyta moje wypociny. 
Po trzecie: ostatnio mam dużo pomysłów ale nie dotyczą one tylko Kirry, Ann i Artura. Pomyślałam, że zrobię trochę inaczej i tym razem napiszę krótkie opowiadanie, które będzie miało do czterech, pięciu rozdziałów, bądź mniej. Zależy jak mi to wyjdzie XD. Prosze Was abyście wyrazili swoje zdanie w tej kwestii pod tym postem. Będę wdzęczna.



                                                                                                         Pozdrawiam BoiledSweet.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział 1

Leżała twarzą do zimnych, kamiennych płyt. Czuła jak metalowe kajdanki obijają się o jej nadgarstki. Ktoś szarpnął ją za włosy w górę. Stanęła o swoich siłach i rozejrzała się po celi, w której ją zamnknięto. Kamiennne ściany bez okien, w kącie kupka słomy, która służyła jej za łózko i kraty zamiast drzwi. Spojrzała na szczerzących się do niej żółtymi zębami strażników i splunęła jednemu z nich w twarz.
- Jak śmiesz, szczylu?! - mężczyzna uderzył ją w twarz tak mocno, że ugięły się pod nią kolana. Mimo to, nie spuściła z niego swojego nienawistnego spojrzenia. Strażnicy zaśmiali się i ten, który ją trzymał rzucił jej głową o kamienną posadzkę. Poczuła jak z jej nosa płynie strużka krwi.
W celi rozbrzmiał głęboki, dobrze jej znany głos:
- Nie bawcie się nią. I tak idzie na śmierć. Dostaliśmy rozkaz aby ją zaprowadzić razem z resztą śmieci.
Wysokie buty generała stukały o podłogę. Wiedziała już, że stoi nad nią. Strażnik znowu podniósł ją za włosy. Spojrzała generałowi w oczy. Kruczo-czarne włosy, błękitne oczy i blada skóra sprwiały, że nie mogła zaprzeczyć, że jest przystojny. Jednak kiedy przypomniała sobie to co się stało w jej domu zaledwie tydzień temu, miała ochote wydrapać mu te śliczne oczka. 
- Jakieś ostatnie słowo, Cat... - nie dokończył kiedy ona wyrwała się strażnikowi i skoczyła na niego. Nie chciała słyszeć swojego imienia w jego ustach. Imienia, które nadała jej matka. Matka zabita przez niego. 
Generał złapał ją i zacisnął swoje sline ręce na jej ramionach. Strzepła je jakby dotknęła czegoś obrzydliwego.
- Rozumiem, że to oznacza, że pogodziłaś się ze swoim losem - jego głos niemalże zamroził krew w jej żyłach. Jednak ona wyprostowała się i pozwoliła aby strażnicy wzięli ją pod ramię i wyprowdzili z jej więzienia.
- A żebyś wiedział-pomyślała i uśmiechnęła sie pod nosem. - jak bardzo.
Mijali kolejne cele, w których zobaczyła skulone dzieci, kobiety i starców. Błagali o to żeby ich wypuszczono. Kościste ręce łapały za pelerynę z jedwabiu, którą nosił general. Jednak on wyglądał tak jakby tego nie zauważał, albo nie chciał zauważyć.
Po chwili zaczęli iść pod górę ciemnym tunelem. Na końcu świeciło światło tak jasne, że musiała zmrużyć oczy. Długi czas w podziemiach jej nie służył. Kiedy wyszli na powierzchnię musiała przez chwilę przyzwyczaić się do światła słoncznego. Kiedy jej się to udało dostrzegła, że znajduje się na dziedzińcu zamkowym. 
Cały dziedziniec był otoczony przez kamienne mury, na których stali łucznicy patrolujący z góry zamek i dziedziniec. Zamek, który wznosił się za dziedzińcem, był wykonany w całości z czarnego marmuru, a jego wieże miały spiczaste końce co sprawiało, że zamek wyglądał jak kruk z rozprostarłymi skrzydłami. Jednak najbardziej przerażający było to co się działo na dziedzińcu. Ludzie zakuci w kajdany takie jak jej, stoją jeden za drugim, czekając na śmierć. Pośrodku dziedzińca stoi drewniana konstrukcja, do której przywiązano grube sznury zasłuplane w pętle. Szubienica. Po lewej stronie ubrany w niebisko-biały mundur męźczyzna w białej peruce i wysokich, czarnych butach na obcasach odczytuje imiona i oskarżenia. Wyczytane kobiety, dzieci, starcy i męźczyżni występują na stryczek i po raz ostatni spoglądają na światło słońca, które zwiastuje ich odejście z tego świata. Osoba z zasłoniętą twarzą zawiązuje sznury wokół ich szyi i pociąga za waiche, która sprawia, że podłoga pod nimi zapada się, a ich ciała wiszą jak szmaciane lalki w powietrzu. Poniżej konstrukcji leżą góry zwłok, które dwójka strażników przeżuca na wóz i wywozi.
- Piekło - wyszeptała.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


 Ok. Skończyłam. Trochę drastyczny rozdział. Nie wiem czy się wam spodoba ale chciałam sie tu odnieść do XIII wieku i Francjii. Możliwe, że jutro napisze drugi rozdział. Proszę was abyście mi napisali czy chcecie kontynuacje.

1 komentarz:

  1. Wow! Świetnie piszesz, jak prawdziwa pisarka :) Od razu mnie wciągnęło :)

    OdpowiedzUsuń