- ŻE COO?! - wykrzyczała Ann i Artur. Nachylali się nad Kirrą, która siedziała na krześle i zasłaniała uszy rękami.
- Staruszek cię wziął pod skrzydła?! Kiedy?! Gdzie?! Jak?! - pytał (a raczej wrzeszczał) Artur.
W tym samym czasie Ann próbowała go przekrzyczeć:
- Po moim trupie weźmiesz jakąś maczete do ręki! Niech ten staruch sie tak nie zapędza, bo ja go zaraz sprowadzę na ziemię!
- Czyż to nie świetnie?! - zapytał Artur. - Będziemy się razem uczyć, trenować - unosił palce, wymieniając kolejne czasowniki. - walczyć i oczywiście będziemy chodzili na wędrówki! Same plusy.
- NIE! - zaprzeczyła Annabeth. - Żadne plusy! Raczej MINUSY! Posłuchaj, Kirra - zwróciła się do dziewczyny, która miała teraz mętlik w głowie. - Możesz się jeszcze wycofać.
- No nie wydaje mi się - wtrącił Artur. - Mistrz Fergnan nie cofa złożonej obietnicy i oczekuje tego samego od innych.
Ann puściła jego uwagę mimo uszu.
- Przemyśl to jeszcze raz. To może być niebezpieczne.
Chłopak znowu się wtrącił:
- Ja tam nigdzie niebezpieczeństwa nie widzę. To prawda, na początku jest trudno, ale z czasem robisz się w tym lepsza i bardziej doświadczona.
Dziewczynie drgnęła brew. Nie zamierzała się tak łatwo poddać.
- Nie musisz tego robić.
- Co w tym dziwnego, że jako kapłanka chce być silna? - zapytał Artur. - Gdybym to był ja to . . . - nie dokończył, bo dostał z łokcia w żebra od Ann.
- Coś mówiłeś? - zapytała z udawanym uśmiechem.
- N - nic - wyjąkał chłopak.
I co teraz?, pomyślała. Bała się tych całych treningów. Jako dzieci często bawiła się z Arturem, że są obrońcami ziemi przed spadającymi liśćmi (przegrali tę walkę z żywiołem) i latali wszędzie z drewnianymi mieczami, ale to było wieki temu.
Jako dzieci Babci nigdy nie mieli przyjaciół. Ich rówieśnicy z wioski zawsze się ich bali albo uważali, że nie są godni aby się z nimi zadawać. Dlatego Ann, Artur i Kirra zawsze są razem. Oczywiście teraz jest już lepiej niż kiedyś. Kiedyś nie mieli nikogo, tylko siebie. Nawet teraz Pani nie chce im powiedzieć kim są, kto jest ich rodzicami, albo skąd w ogóle się tu wzięli. Jedyne co wiedzą to to jak mają na imię i że staruszka ich uratowała. Przed czym i dlaczego, nie wiedzą.
Z zamyślenia wyrwał Kirrę głośny huk, jaki wywołała ciocia Margart.
---------------------------------------------------------------------
Z racji, że dawno nie było Kłódki muszę teraz odłożyć na chwilkę "Zaćmienie". Ale spokojnie. Postaram się udostępniać po dwa rozdziały w weekend, a jeśli mi się uda będą jeszcze dwa z Zaćmienia. Jak pewnie już zauważyliście, zrobiłam swój pierwszy szablon! Nie jest zbyt piękny ani idealny, ale chciałam zrobić coś swojego. Napiszcie mi w komentarzu czy wam się podoba czy go zmienić na jakiś inny. Wiem, że ten róż może trochę dawać po oczach.
Pozdrawiam BoiledSweet.
Super, ciesze sie z powrotu kłódki😊
OdpowiedzUsuńTło może być tylko litery daj ciemniejsze bo słabo widać
Dziękuje za twoją opinię!
OdpowiedzUsuńPostaram się jeszcze dzisiaj wstawić drugi rozdział.