sobota, 3 października 2015

"Zaćmienie" Rozdział 3

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział 3

Wszyscy patrzyli na nią. Strażnicy z odrazą ale i z przerażeniem, a skazańcy z szacunkiem. Oni jako jedyni wiedzieli kim ona jest. W świecie za tymi zamkowymi murami. W brudnym, zabłoconym i pod rządami okrytnego króla Marcusa II mieście Fares, w którym poddani muszą pracować po dwanaście godzin dziennie, panuje głód i bieda, a ludzie żyją w starych, zabitych deskami domach. Król Marcus II przejął rządy rok po tym jak zmarł jego ojciec, Atner I. Przez rok w państwie Hedner barbarzyńcy siali strach, spustoszenie i śmierć. Jednak kiedy nareszcie Hedner i jego mieszkańcy  odzyskali wolność, na tron zasiadł bezlitosny i chciwy Marcus II. W Fares, stolicy Hedner powstali oni. Grupa zwykłych ale i nie zwykłych ludzi, którzy sprzeciwili się rządom króla. Napadają na karoce, którymi podróżują jego doradcy bądź posłańcy i polują na niego. Nazywają siebie "Zaćmienie". Każdego dnia dołącza do ich grupy coraz więcej ludzi. Marcus II w obawie o swoje życie stworzył Rade Sprawiedliwych składającą się ze zwykłych ludzi z miasta, którzy w zamian za królewskie komnaty, ciepłe jedzenie, pieniądze i życie mają zasiadać do prostokątnego stołu z królem na czele i skazywać swoich braci i siostry na śmierć. "Zaćmienie" uważa takich ludzi za zdrajców i tchórzy ponieważ oni każdego dnia ryzykują swoje życia za życie jednego z ciężko pracujących braci w mieście. A zdrajców trzeba ukarać. 
                  "Zaćmimy krwiste słońce"
Ona była jedną z nich. Silnych, odważnych i niezłomnych powstańców. Stała na środku. Wzrok utkwiła w oddali.
- Król i Rada Sprawiedliwych-kontynłował doradca drżącym głosem. - uznaje ją winną wszystkich oskarżeń i skazuje na śmierć przez... - nie dokończył kiedy rozległ się strzał. Przy bramie wejściowej do zamku strażnicy padali jeden za drugim. Kolejne strzały zbliżały się do środka dziedzińca. Brzęk mieczy i strzały rewolwerów. Z tłumu wyłoniła się ciemna sylwetka. Był to zapewne męźczyzna. Wysoki i dobrze zbudowany. Szedł powoli ale zdecydowanie. Miał na sobie długi czarny płaszcz z kapturem, który zasłaniał połowe jego twarzy. Czarne, wysokie buty, tego samego koloru spodnie i skórzane rękawice. Przy pasie zabłysła srebrna stal przypięta do pasa oraz dwa, ozdobne i srebrne  rewolwery. Szedł przez środek tłumu ludzi, którzy rozchodzili się jak woda, która omija skałe.
Z boków zaatakowała go trójka strażników z włóczniami i mieczami. Jednak on nawet nie przystając, złapał jedną z włóczni, wyrwał z rąk napastnika i obracając nią w rękach przebił jednym końcem jego serce. Zrobił unik w dół przed kolejną włócznią, a kiedy ruszył na niego trzeci wartownik z mieczem nad głową, uciekł jakby od niechcenia w prawo. Miecznik wbił swoją broń w drugiego wartownika i nadział się na włócznie, którą drugi wartownik chciał zaszarżować tajemniczego męźczyzne. Obaj padli na ziemię w kałuże swojej krwi. Ich twarze wykrzywiły się w wyrazie agonii.
Meźczyzna w kapturze dalej kierował się w strone szubienicy. Coraz więcej srażników atakowało go ale to nic nie dawało. Padali jeden po drugim, a tłum skazańców widząc, jak jeden męźczyzna pokonuje strażników nabrali nadziei. Jedna z kobiet wzięła upuszczoną przez wartownika włócznie, rozszerzyła stopy tak bardzo jak kajdany jej na to pozwalały i zamachnęła się. Z całej siły uderzyła w łańcuch. Jej więzienie zerwało się, a ostrze broni uderzyło ze zgrzytem w kamienną posadzke. Rozejrzała sie po tłumie ludzi, którzy patrzyli na nią zdziwinymi oczami. Podniosła wysoko ostrze i przerwała kajdany u rąk męźczyzny obok. Zacisnął ręce w pięści. Kajdany...zostały...zdjęte. Mężczyzna podniósł miecz. Spojrzał wszystkim innym więźniom w oczy. Nie potrzebowali słów. Inni podążyli za śładem kobiety. Zniszczyli łańcuchy, które zwiastowały ich zgubę i ruszyli z krzykiem na strażników, którzy przybyli aby walczyć z zakaptorzną postacią, o której zrobiło się głośno w komnatach zamkowych. Zaczęła się walka. 

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że mnie tak długo nie było!! Na początku miałam mało czasu, a potem obóz jesienny. Wróciłam wczoraj o 23:40 do domu. Nawet nie wiecie jak bardzo chciałam pisać. Wczoraj kiedy tylko się zbliżyłam do komputera miałam ochote pisać aż mi zdrętwieją ręce ale niestety/ bądź stety moja mama kazała mi iść spać, a dzisiaj wstałam po 10. Mimo, że jestem rannym ptaszkiem pewnie  spała bym dłużej gdyby mój pies mnie nie obudził. Postaram się  nadrobić zaległości.

2 komentarze:

  1. ooo...nareszcie <3 cudowny rozdział, ciekawe co będzie z Cathrine :) Czekam na więcej :*
    I oczywiscie zapraszam do mnie: http://adifficultdecision.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje z miłe komentarze!
      Z pewnością zajrze na twojego bloga! :**

      Usuń