Kiedy się obudziłam, poczułam materiał na oczach. Chciałam ruszyć ręką, ale miałam ją zdrętwiałą.
Co do . . .?
Ruszyłam tułowiem, kiedy przeszył mnie ból w ramionach. Po chwili zorientowałam się, że wiszę w powietrzu za ręce. Starałam się rozhuśtać za pomocą nóg. Poczułam, że w coś uderzyłam, ale się tym nie przejęłam. Kiedy udało mi się oprzeć nogami o sufit, ustawiłam je koło rąk.
O ile się nie mylę, na nadgarstkach mam związane liny, które mnie trzymają. Jeśli się odrobinę odepchnę . . .
W tym samym momencie lina pękła, a ja spadłam w dół. Po chwili uderzyłam z głośnym chrupnięciem o ziemię. Plecy mnie kłuły przez moment, a ja powstrzymywałam się przed sykiem.
Po chwili uniosłam ręce do twarzy i ściągnęłam opaskę. Przyzwyczaiłam wzrok do ciemności, która mnie otaczała i sprawdziłam, czy mam coś złamane. Zdarłam trochę plecy, ale dam radę iść.
Wstałam i usłyszałam chrzęst. Stałam na żwirze. Popatrzyłam w górę i zobaczyłam naderwane liny, zawieszone na metalowym haku. Nagle zmroziło mnie. Wcześniej nie uderzałam w coś, a w kogoś.
Nade mną wisieli ludzie. Byli zawieszeni za ręce, tak jak ja, bądź za nogi, głową w dół. Mieli opaski na oczach. Nie byłam pewna, czy żyją, ale nie sądzę, żebym była jedyną, która przeżyła.
Nagle poczułam ostry ból głowy. Kucnęłam, aby nie upaść i przycisnęłam rękę do skroni. Była zimna, więc dawało to jakieś ukojenie.
Wszystko wirowało. Wsiadam do samolotu, ktoś zabiera mnie do kabiny pilota, krzyki ludzi, krew zabitego mężczyzny, ukłucie w karku i ciemność.
Wszystko przeleciało mi przed oczami.
Zaraz. Nie byłam sama. Był ktoś jeszcze.
MIKI!
Wstałam i zaczęłam biec, zapadając się w żwirze. Szukałam jej na górze, ale nigdzie jej nie było. Żadnej osoby nie rozpoznawałam.
Spokojnie, Eva. Spokojnie. Wdech i wydech. Myśl. Przypomnij sobie, czy NA PEWNO Miki była z tobą.
Uderzyłam się głowę.
Czemu nie mogę sobie przypomnieć?! Co się dzieje, do cholery?!
Nagle przed oczami ukazała mi się strzykawka z płynem.
No tak. To pewnie sprawka tych facetów. Nie, oni są tylko pionkami. To pilot rozdaje karty w tej swojej "grze".
Siadłam z powrotem.
Ale czemu to robi? Muszę to przemyśleć od początku. Porwał, o ile dobrze pamiętam, trzynastu ludzi, z czego jednego zabił. Dlaczego? Po co zadawał sobie trud, aby Nas zebrać, skoro zabił jednego z nas przy pierwszej okazji.
Po co mu ludzie, którzy się nie znają? My nawet jego nie znamy! Za dużo pytań bez odpowiedzi. Nie mogę tu zostać. Muszę się stąd wydostać.
Wstałam i rozglądnęłam się. Nic. Żadnych drzwi, czy okien. Nie czułam nawet wiatru. Tylko ciemność. Wymacałam ścianę i szłam za nią. Pokój miał kształt trójkąta i był wysoki na około dziesięć metrów. Oprócz żwiru i pozawieszanych ludzi, nie było tu nic.
Postanowiłam, że sprawdzę, czy ktoś z nich jest przytomny. Niedaleko mnie żwir był usypany w górkę, po której weszłam. I tak trochę mi brakowało, aby dosięgnąć belkę, do której przyczepione były haki. Rozpędziłam się i skoczyłam. Chwyciłam się i zawisłam na palcach. Podciągnęłam się i stanęłam na desce. Przez chwilę się chwiałam, ale w końcu odzyskałam równowagę. Belka była gruba, ale też wąska. Jedna stopa ledwo się na niej mieściła.
Jakieś dwa metry ode mnie był hak z kobietą. Było bardzo ciemno, więc nie widziałam jej twarzy dokładnie.
Dobra. Nie patrz w dół i do przodu.
Zrobiłam krok i utkwiłam wzrok w ciemności przede mną. Następny krok. Jeszcze dwa kroki i . . .
W tym samym momencie spojrzałam w dół i przechyliłam się w prawo. W ostatniej chwili złapałam się deski. Miałam spocone ręce, więc pomału zaczęłam się zsuwać.
Cholerny lęk wysokości! Po co tam patrzyłam?!
Szybko objęłam rękami belkę i podciągnęłam się z powrotem. Stanęłam i zamknęłam oczy, aby się uspokoić.
Teraz wolniej i nie patrzę w dół.
Kiedy doszłam do kobiety, przykucnęłam i schyliłam się do niej. Miała bladą twarz i krótkie, brązowe włosy. Ubrała żółtą sukienkę w kwiaty. Ściągnęłam jej opaskę i krzyknęłam.
Miała puste oczodoły, które dawały wgląd do jej pustej głowy.
Zaraz . . .
Spojrzałam na innych "ludzi".
To nie ludzie. To lalki, manekiny.
Podczołgałam się do innej postaci i zobaczyłam, że nadgarstki mają metalowe śruby, które łączyły przedramię z dłonią.
Ale po co ktoś je tu zostawił? I ubrał? To miała być dla mnie zmyłka?
Cóż, teraz i tak się tego nie dowiem. Przeszukam je. Może coś znajdę.
Chwyciłam się haka i zawisłam na nim. Manekiny były rozmieszczone co metr, więc powinnam sięgnąć do dwóch. Kiedy mi się to udało, włożyłam rękę pod marynarkę jednego z nich. Nic.
Przeszukałam kieszenie i traciłam już nadzieję, kiedy znalazłam coś metalowego. Wyjęłam to i zobaczyłam mały kluczyk.
Lepsze to niż nic.
Schowałam go do kieszeni z tyłu i obróciłam się do innej lalki. Była to mała dziewczynka w dwóch kucykach i w białej sukience.
Wiedziałam, że nie znajdę nic przydatnego, ale wolałam spróbować.
Kiedy uniosłam odrobinę jej długą sukienkę, wciągnęłam glośno powietrze. Do jej uda była przypięta pochwa na nóż. Sięgnęłam po nią powoli. Zdziwiłam się, kiedy nic nie było w środku. Była pusta.
Ktoś zabrał go przede mną?
Zerknęłam na lalkę.
"Nie oceniaj książki po okładce" pasuje tutaj idealnie.
Zeskoczyłam i założyłam pochwę na udo.
Może się przydać. Nawet jeśli jest pusta, wzbudza strach.
Teraz muszę się stąd wydostać. Tylko jak? Skoro mnie tu wniesiono, musi tu być jakieś wyjście. I na pewno je znajdę.
---------------------------------------------------------------------
Kiedy kłódka ???
OdpowiedzUsuńMam napisane w 3/4 ale muszę jeszcze sprawdzić literówki itd. więc zapewne jutro, bądź pojutrze :)
UsuńTo czekam 😊😊 dzięki za odpowiedź 😉😉😉
Usuń