sobota, 16 lipca 2016

ROZDZIAŁ 27 "ONI"

- Szlag by to! - wykrzyczał Jolt, przecierając oczy ręką. Piasek wpadł mu do oka już szósty raz w ciągu trzech minut. - Co z tym wiatrem?!
- Nie drzyj się, tylko pomóż Krelowi wbić czwartą nogę od namiotu! - krzyknęła do niego Klere.
- Sama się wydzierasz! - burknął i pobiegł do chuderlawego mężczyzny, który widocznie z ulgą przyjął jego pomoc. Razem wbili drewnianą belę, która wzmocniła prowizoryczny namiot. Wszyscy się pod nim schowali i sprawdzili, czy nie odleci.
- Okej! - Klere wytarła ręce o fartuch. - Dobra robota, chłopy! Zwołajcie wszystkich! Słońce zaszło, więc czas na święto! - wszyscy jej odkrzyknęli z radością i skierowali się do domów.
Kobieta strzepła piasek z białej koszuli i spódnicy. Wszyscy byli ubrani na biało, ponieważ Biała Noc jest rocznicą pokonania Dayi.
Klare poszła po Ann. Miała nadzieję, że jest nadal w kuchni. Przeszła koło świątyni i stanęła jak wryta. Tuż przed jej twarzą przeleciała strzała z niebieskim płomieniem. Grot wbił się w ścianę świątyni, która cała zajęła się ogniem.
C-co?, pomyślała i spojrzała ze zgrozą na płonący budynek. J-jak? To przecież niemożliwe. Żaden ogień nie może zniszczyć świątyni! Przecież bariera . . .
Opadła na kolana.
T-ten ogień. Niebieski ogień. "Diabelski." Nie. To niemożliwe. Przecież oni . . .
Usłyszała szczęk mieczy. Odwróciła głowę i zobaczyła Ann, która trzymała w rękach włócznię. Miała rozerwany rękaw białej bluzki, a spódnica nie zakrywała już jej prawej nogi. Widniała tam teraz duża, otwarta rana. Na włócznię napierał cienki nóż, który dzierżyła wysoka postać w masce wilka. Była ubrana w czarne futro, a pod maską miała długie, związane w kitkę ciemne włosy.
- D-demon -wyszeptała Klare. Pierwszy raz w życiu poczuła paniczny strach przed śmiercią. Ręce jej się trzęsły, a mięśnie ciała odmawiały posłuszeństwa. - Czemu? Czemu teraz?
- Czemu? - zapytał głos za nią. Znała go aż za dobrze. Odwróciła głowę i poczuła, jak ostrze przebija jej dłoń, którą trzymała na ziemi.

***

Ann siedziała na krześle w kuchni. Nadal myślała o Kirze. Miała złe przeczucia, od kiedy dowiedziała się o treningu Kirry. Annabeth wiedziała, że Fergnan uczy ją walczyć, zabijać. Nie chciała widzieć cierpienia przyjaciółki. Nie. Siostry.
- Dobra! - krzyknęła do siebie i położyła ręce na policzkach. - Koniec zamartwiania! Muszę świętować! - wyszła z kuchni i poczuła nieprzyjemne dreszcze. Odruchowo przywarła do ściany i nasłuchiwała. Usłyszała ledwie słyszalne kroki.
Wychyliła się odrobinę i zobaczyła dwie sylwetki. Przesunęła się odrobinę, aby zobaczyć je wyraźniej. W cieniu drzew stały dwie postacie. Jedna była ubrana w płaszcz z ciemnozielonymi piórami. Na głowie miała, tego samego koloru co płaszcz, maskę ptaka. Druga przypominała ciemnego wilka. Zadrżała, kiedy zobaczyła srebrną stal w ręku wilka i łuk na plecach ptaka.
Wiedziała, czym są. Demony. Kiedy tylko je zobaczyła, przypomniała sobie wydarzenie sprzed kilku miesięcy. Postać w czarnym płaszczu zapaliła kuchnię. Jednak nie spodziewała się w niej Ann. Kiedy postać ją ogłuszyła, a Ann opadła na podłogę, zobaczyła ją. Przez chwilę ją widziała. Maskę kruka.
Już raz jeden ją załatwił. Tym razem nie będzie tak łatwo.
Annabeth musiała zawiadomić resztę, ale te poczwary pewnie ją zauważą. Przeklęła pod nosem. Czyli ma tak siedzieć i czekać na ruch tych pokrak?! Co to to nie!
Wychyliła się znów i zobaczyła, że wilk zniknął. Zanim zdążyła zareagować, ktoś pociągnął ją za włosy i rzucił do przodu. Zaryła twarzą o ziemię. Uniosła głowę i zobaczyła czarną maskę i białe, żarzące się oczy. Były groźne i złe. Zacisnęła zęby i spróbowała się podnieść.
- Raaaany! - ktoś wrzasnął i przygniótł butem jej plecy. - Małpa nam weszła w drogę. I co zrobimy, Okamiś? - zapytał z udawanym smutkiem.
- Pozbędziemy się tego - odpowiedział wilk, nazwany Okami.
- "Tego"? - powtórzyła wściekła Ann. Demony popatrzyły na nią zdziwione, jakby zaskoczone, że potrafi mówić. Wypluła ziemię z ust. - Wy cholerne mutanty! - wrzasnęła i podniosła się na rękach. Strąciła nogę ptaka z pleców i chwiejnie wstała. - Jak śmiecie wchodzić swoimi zbrukanymi, brudnymi kopytami na świętą ziemię?! - Ptak spojrzał na nią z rozdziawionymi ustami, a wilk z wyraźną żądzą krwi w oczach. - Myślicie, że wam to ujdzie na sucho?!
Przez chwilę mierzyła ich wzrokiem, kiedy nagle ptak wybuchł niepohamowanym śmiechem.
- O rajciu! - krzyknął i złapał się za brzuch. - Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam! Ta małpa jest świetna! Ej, Okamiś! - zwrócił się do niego. - Mogę ją przygarnąć?
Annabeth popatrzyła na niego z odrazą i obrzydzeniem.
Okami tylko westchnął.
- Tori, pamiętasz po co tu jesteśmy? - ptak skinął z zawodem głową. - Więc wracaj do obowiązków, a ja się tym zajmę.
TYM?!
- Okamiś!! Zabierasz całą zabawę dla siebie!
- Tori, idź.
- Dobrze, dobrze! - odkrzyknął i rozpłynął się w powietrzu.
Annabeth przez chwilę stała naprzeci wilka i patrzyła na niego.
- Więc? - zapytała po ciszy, która zdawała się trwać wieczność. - Jak zamierzasz się mnie "pozbyć"? - splotła ręce na piersi i uniosła wysoko podbródek.
- Nie musisz się tym przejmować, małpo - odpowiedział i po chwili był tuż przed nią. Wyciągnął nie wiadomo skąd cieńki nóż i zamachnął się na jej szyję. Ann odruchowo zrobiła krok w tył i potknęła się o kamień. Poleciła do tyłu i patrzyła jak srebrne ostrze tnie powietrze nad jej oczami i uciena parę włosów.
Szybki!
Kiedy uderzyła plecami o ziemię, przetoczyła się w bok, unikając jego kolana. Wstała i spojrzała na wilka, który z kolanem wbitym głęboko w zimię, patrzył na nią spokojnie. Jakby przed chwilą nie próbował odciąć jej głowy.
Wyprostował się i włożył dłoń za kark. Ann przygotowała się na atak, kiedy zobaczyła, że coś zza niego wyjmuje. Powoli wysunął długą włócznię.
Blondynka rozdziawiła usta, kiedy zaczął nią obracać płynnie w dłoniach. Nagle rzucił nią w jej stronę. Włócznia wbiła się w ziemię koło jej nogi. Grot był długi i naostrzona, a długi drzewiec starannie wyżeźbiony. Wokół złotego trzewika zawiązano czerowną chustę z dzwonkiem.
- Walcz - rozkazał ostro demon.
Annabeth spojrzała na niego zaskoczona. Przełknęła gulę w gardle i zacisnęła swoją drobną dłoń na środku włóczni i wyciągnęła ją z ziemi. 
--------------------------------------------------------------------
Witam! Oto nowy rozdział "Kłódki"! Na Wattpadzie mam poprawioną wersję Zaćmienia, więc jeśli was razi ta z błędami, to zapraszam :)
Pozdrawiam BoiledSweet :*

5 komentarzy:

  1. Jak dla mnie super!! Uwielbiam kłódkę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Wiem, że popełniam często błędy i będę wdzieczną, jeśli się mi je wytknie.
      Cieszę się, że napisałaś komentarz, ponieważ bardzo motywuje do pisania :)

      Usuń
  2. Kiedy można spodziewać się kolejnego??
    Przepraszam, że pytam ale nie mogę się doczekać 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym tygodniu powinnam dać radę. :)

      Usuń
    2. Dzięki 😊 będę czekać 😉

      Usuń