piątek, 8 maja 2015

ROZDZIAŁ 1 "POCZĄTEK"

 

     

Kirro, spójrz - mówiąc to wskazała palcem na gwiazdę na niebie. Była oddalona od innych gwiazd. Kirra zmrużyła oczy, aby wyraźnie dostrzec maleńki punkt na niebie.
- Co to jest, babciu? - zapytała.
Staruszka uśmiechnęła się przyjaźnie.
- To jest gwiazda.
- Gwiazda?
- Tak.
- Jest taka mała i ... samotna. Babciu, dlaczego ona jest tak daleko od innych?
Babcia spojrzała na nią.
- Wiesz, Kirro czasami ludzie odchodzą od innych z różnych powodów. Czasami dlatego, że nie mają ochoty ze sobą spędzać czasu, czasami dlatego, że muszą odejść - tutaj znów spojrzała na niebo. - a czasami dlatego, że chcą się chronić nawzajem. I podobnie jest z tą gwiazdą.
Kirra spojrzała na nią szeroko otwartymi, błękitnymi oczami.
- Chronić? Przed czym?
Uśmiech znów wrócił na twarz babci, ale był smutniejszy.
- Przed nimi samymi oraz przed obowiązkiem jaki spoczywa na ich barkach.
- Co? Babciu, nie rozumiem.
Kirra poczuła, jakby się od niej oddalała z każdym oddechem. Była coraz dalej i dalej .. aż usłyszała daleki, spokojny, ale i smutny głos:
- Kiedyś zrozumiesz. A wtedy znów się spotkamy.
Odwróciła się i zaczęła odchodzić w kierunku gwiazdy.
- Babciu! Nie, nie odchodź! Nie chcę być sama. NIE! Nie chce!

***

Zanim się zorientowała była w swoim małym łóżku, ściskając kołdrę i dysząc głośno. Po czole spłynęła jej kropelka potu. Ten sam sen co zawsze ją dręczył. Było jej gorąco. To pewnie dlatego, że był środek lata, a ona nadal miała kołdrę zimową. Tak, to dlatego ... ale zaraz ... czuła też ścisk w brzuchu. To pewnie dlatego, że jest głodna. Przewróciła się na drugi bok i niemalże nie krzyknęła, kiedy centymetr przed jej twarzą leżał wysoki, umięśniony i przystojny brunet z zamkniętymi oczami, przytulając ją do siebie. Kirra patrzyła na niego przez dłuższą chwile jak głupia, po czym zacisnęła zęby i wykrzyczała na cały głos:
- ARTUR!!!
- Hmmm? - mruknął chłopak, otwierając powoli oczy. Nagle zauważył lecący w jego kierunku sto na godzinę but, który trafił go w twarz.
- AŁĆ! - potarł obolałą twarz i spojrzał wściekle w kierunku, z którego przyleciał pocisk. Zauważył drobną, szczupłą dziewczynę w długiej koszuli nocnej po kolana, stojącą pośrodku pokoju. - Co ty wyprawiasz, Kirra?!
- To moja kwestia! Co ty robisz w moim... - nie dokończyła, bo Artur wyskoczył z łóżka i uśmiechnął sie do niej szeroko.
- Rany! Kiedyś byłaś słodsza! Sama chciałaś, żeby twój "starszy braciszek Artur" spał z tobą. Chodziłaś za mną i wołałaś ,,Artur, boję się. Śpij dziś ze mną" albo ,,Opowiedz mi bajkę!". Szkoda, że ta część ciebie gdzieś zniknęła. - Uśmiechnął się chytrze widząc czerwoną twarz Kirry. Ku swojemu zaskoczeniu zauważył jak ta podnosi drugiego buta z podłogi i celuje nim w jego twarz.
- Ojć! Włączyłem jej przełącznik "Zaraz go zabiję!". Najlepszym rozwiązaniem jest ... WIAĆ -mówiąc to ruszył ku drzwiom w panice, a za nim Kirra krzycząc niezrozumiałe słowa. Wybiegł na korytarz i wyskoczył przez uchylone na parterze okno do ogrodu różanego, przez cały czas unikając latających butów przyjaciółki z podwyższonym ciśnieniem. Światło słoneczne spoczęło na jego twarzy. Był już ranek. Kirra goniła go po całym ogrodzie. Zmęczony wbiegł do sadu, licząc na jakąś przydatną kryjówkę. Wszedł na największe drzewo i czekał. Zerknął z gałęzi pod drzewo gdzie stała niska dziewczyna na boso w piżamie.
- Co, poddałaś się? - zapytał ledwie łapiąc dech. Zrobił się blady, kiedy poczuł jak gałęzie pod nim pękają. Nagle znalazł się tuż pod jej stopami. Uśmiechnęła się z góry.
- Och! Już wróciłeś? - zapytała i wzięła go za kołnierz jego koszuli i podciągnęła do siebie.
Nagle zauważył, że Kirra zrobiła się bledsza niż on sam. Spojrzała na gałęzie, na których stali i przełknęła ślinę.
- Artur? - zapytała.
- Hmm? - zdziwił się nieco. - o co chodzi?
- Drzewo... jest złamane - wyszeptała.
- Hmm? Drzewo jest - zamyślił się po czym przeraził jeszcze bardziej. -z-złamane.
Oboje obejrzeli się na drzewo i zaczęli rozglądać dookoła.
- Może nie zauważyła? - wyjęknęła.
- Nie ma mowy, żeby ONA to przeoczyła.
Zawiał chłodny wiatr. W następnej chwili oboje usłyszeli wściekły ryk.
--------------------------------------------------------------------
Dobra, skończone! Mam nadzieję, że się Wam spodobał (chociaż trochę) pierwszy rozdział :) Dla jasności to dopiero początek zawiłej przygody pełnej wrażeń naszych (nie poznanych jeszcze) bohaterów. 
Pozdrawiam BoiledSweet^^

5 komentarzy:

  1. Dzięki Tobie w końcu znalazłam lekturę "wieczorną". Bardzo mi się podoba. Dzięki ;).

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawiam się do czego zmierza to opowiadanie i jak powiązać rodzeństwo, złamane drzewo oraz tę daleką, samotną gwiazdę. Nie wiem nawet czy słusznie się domyślam, że dzieciaki są sierotami, czy może jednak mają rodziców. Cóż, jak na rozdział to z pewnością bardzo krótkie i brakowało mi akapitów, ale jeśli się nie mylę, to masz poprawnie zapisane dialogi, co mnie cieszy, bo większość tworzy jakieś cuda i dziwadła.

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie, gdy będziesz miała wolną chwilkę:
    http://dariusz-tychon.blogspot.com/p/moje-blogi_5.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Wiem. Akapity to u mnie zawsze problem :p
      Następnym razem się postaram!
      Spodziewaj się mnie na swoim blogu!

      Usuń