Czy to ptak? Czy to samolot? NIE! To już 10 rozdział "Zaćmienia"!! Jesteście już z Cathrine 10 rozdziałów! JEEEEEJ! Zapraszam do czytania.
---------------------------------------------------------------------
Rozdział 10
- Powrót do teraźniejszości -
- Ej - Nike szturchnęła Willa łokciem.
- Co?
- Co się jej stało? - wskazała palcem na Cathrine. Nadal gapiła się w zegar. Nawet nie tknęła obiadu, który już dawno jej wystygł.
- Nie wiem. A tak wogóle to co TY tu robisz? Twój stolik jest tam - kiwnął głową w stronę zielonego stolika pod ścianą, przy którym wszyscy się śmiali i rzucali jedzeniem, co niezbyt się spodobało siedzącym obok PURPLE.
- Wiem, ale wolę siedzieć z wami - mówiąc to połorzyła głowę na stole.
- I zatruwać nam życie? - Will popatrzył na nią z góry.
- Nie, - spojrzała na niego uśmiechając się lekko. - to twoja robota.
Nagle zadzwonił dzwonek.
- Koniec przerwy obiadowej - Spojrzał na Cathrine. Oparł na niej. - Heej! Cathrine! Ja już chyba wiem co jest grane. - Dźgnął ją palcem w policzek. - Masz randke, nie? O której? Z kim? Z jakiej jest Sekcji? Hmmm? - Zero reakcji. - Heeej!
- Jesteś za głośno - odpowiedziała chłodno. - Idę do swojego pokoju. - wstała i wyszła. Will i Nike odprowadzili ją wzrokiem do wyjścia, a potem zerknęli po sobie. Will wzruszył ramionami i wyszedł przez szklane drzwi jadalini.
Cathrine usiadła na łóżku w swoim pokoju. Pstryknęła palcami, a lampy się zgasiły. Położyła się i patrzyła w sufit.
- Misja, Siki, pradawny klucz, bal - westchnęła. Te słowa tkwiły jej w głowie od rozmowy z panem MacAlisterem.
Nawet nie zauważyła kiedy zasnęła.
Obudził ją odgłos kroków. Ma bardzo czuły sen. Zerwała się i szybko schyliła głowę, unikając noża, który wbił się w miejscu gdzie jeszcze chwilę temu była jej głowa.
Wetchnęła znudzona.
- Dobry, Cathrine - odezwał się Will i oparł o framugę drzwi. Patrzyła na niego chwilę.
- Dzień dobry. Jak zwykle twoje metody budzenia mnie są nie zawodne - wyjęła nożyk ze ściany i rzuciła w Willa. Złapał go w dwa palce i obracał nim przez chwile.
- Dziadek wezwał cie do siebie.
- Pan MacAlister? - no tak. Mówił, że musimy omówić plan misji w większym gronie, pomyślała. Ale to trochę dziwne, że Will nie bierze w tym udziału.
- Tak, znowu masz z nim pogawędkę - przestał się bawić ostrzem i spojrzał na Cathrine przenikliwym wzrokim. - Chcesz mi coś powiedzieć?
Nigdy nie mieli przed sobą tajemnic. Przełknęła kamień, który ugrzązł jej w gardle.
- Tak. Wyjdź, bo chcę się przebrać.
Willowi znowu zabłysły psotne iskierki w oczach.
- Jak będziesz używała takich argumentów, to się mnie nie pozbędziesz.
- A założysz się? - podniosłą rękę i przesunęła nią w prawo. Drzwi zatrzasnęły się z hukiem.
Zdjęła z siebie kołdrę i wstała. Spojrzała na zegarek. 19:30. Długo spałam, pomyślała. Ubrała się, uczesała włosy i wyszła z pokoju. Rozejrzała sie po korytarzu. Zazwyczaj Will czeka na nią za drzwiami. Uniosła brwi. To dziwne, pomyślała.
Zapukała do drzwi gabinetu i otwarła je. Nie miała dzisiaj juz ochoty rozmawiać o Siki z MacAlisterem. Już teraz miała zły humor, co niestety odbijało się na jej otoczeniu. Ale co zrobić?
- Witaj, Haylie - powitał ją z uśmiechem staruszek. W pokoju był jeszcze ktoś. Potrafiła wyczuć jego obecność. Zrobiła wdech. Poznaję tą energię, pomyślała.
- Dzień dobry, Naomi - mówiąc to spojrzała na prawo. Po chwili powietrze zadrgało i pojawił się chłopak o marchewkowych włosach.
- Siema! - pomachał jej ręką w czarnej rękawiczce. Miał na sobie czarne spodnie i cieńkie buty tego samego koloru. Ubrał czarnął bluzę z szerokim kapturem i rękawiczkę na prawej ręce.
Drzwi otwarły się z trzaskiem i w nich stanął okularnik oraz niski chłopak. Miał nie więcej jak dwanaście lat.
- Dobry wieczór - chłopak wykrzyczał szybko i nerwowo. - Nazywam się Robert Flames. Mam dwanaście lat. Jestem z sekcji BLUE. Miło mi was poznać. To dla mnie zaszczyt móz pracować z tak...
- Zamknij się, dzieciaku - skarcił go okularnik. Robert się wzdrygnął.
- Trev! - Cathrine podeszła do chłopaka i oddzieliła go od Trevolra - Nie musisz być taki surowy!
- Mam na imię Trevolr Randolph Stendford - poprawił ją mężczyzna.
Cathrine nie zwarzając na słowa Treva schyliła się do chłopaka, aby być z nim na równi.
- To dla mnie też zaszczyt, że będę mogła z tobą pracować. Ty pewnie pracujesz w kuchni pałacowej. - Robert sie zaczerwienił. - Jesteś bardzo dzielny skoro pracujesz pod nosem króla i się nie boisz. - poklepała go po głowie.
MacAlister odchrząknął aby zwrócić na siebie uwagę.
- Skoro już wszyscy są, możemy zaczynać?
---------------------------------------------------------------------
W tym rozdziale mieli być już na misji ale nie dałam rady tego zmieścić, więc napisze jeszcze dzisiaj 11 rozdział. Nie mogę uwierzyć, że to już 10 rozdział!! Dziękuję, że jesteście ze mną tak długo.
Pozdrawiam BoiledSweet :*
niedziela, 24 stycznia 2016
sobota, 23 stycznia 2016
"Zaćmienie" Rozdział 9
Rozdział 9
- Heeeej! Cathrine! - Will opierał się na jej głowie i jęczał do ucha. - Nudzi mi się!
- To się rozbierz i popilnuj ubrania. - odpowiedziała chłodno nawet na niego nie patrząc.
- Flirtujesz ze mną? Jak chcesz mnie zobaczyć nago trzeba było powiedzieć.
- Aha - wybąkała. Patrzyła na zegar w jadalni od dwudziestu minut. 14:30. Minęła godzina odkąd wyszła z gabinetu MacAlistera.
- Godzinę temu -
- Wezmę te robotę - powtórzyła tym razem głośniej i silniej.
- Dziękuję, Haylie. Nawet nie wiesz . . . - Nie dokonczył, bo Cathrine przerwała mu wyraźnie podirytowana.
- Przejdź do sedna.
Karzeł odchrząknął i zaczął mówić:
- Według zwiadowców Siki jest zamknięta w sypialni królewskiej - wyjął z biurka plany i rozłożył je na nim. Przedstawiały zamek w kształcie ptaka. Petter wskazał palcem na jedną z wież, a w miejscu gdzie dotknął, papier zrobił się trójwymiarowy. W środku widziała sylwetkę Marcusa jak przechodzi przez pokój koło dużego łóżka z baldachimem i podchodzi do swojego portretu w złotej ramie. Sylwetka Marcusa ogląda się za siebie i kładzie rękę na koronie, którą nosi jego podobizna w obrazie. Obraz sie odsuwa, a za nim rozciąga się korytarz. Król ostrożnie wchodzi do środka, a obraz się za nim zasuwa. - Wchodzi tam każdego dnia o 16:00. Nie wcześniej, ani nie póżniej. Idealnie o 16 wchodzi i sprawdza czy jego skarb jest na miejscu. Nie towarzyszą mu wtedy strażnicy ani służący. Najwyraźniej nauczył się, że w zamku nie może nikomu ufać. Mamy wtyki wszędzie. Ale wracając do tematu, aby wejśc do skarbca potrzeba ręki Marcusa, bądź jej odcisku. To będzie łatwe.
Cathrine uniosła brew.
- W tym roku - kontynuował Petter. - z okazji pierwszej rocznicy koronacji Marcusa przyjeżdża królowa Regina, władczyni Florty, która sąsiaduje z Hedner. Niedawno zmarł jej mąż, więc Marcus pewnie to wykorzysta. Florta jest bogata w złoża kamienia, węgla i żelaza. Ich armia również jest niesamowita. Podobno liczy sobie pare tysięcy . . .
- Tak, wiem przecież. Nie spałam jak Will na lekcjach. Przejdź do rzeczy.
- Więc tak jak już mówiłem z okazji przyjazdu królowej, Marcus urządza bal przebierańców. Bedzie się on składał z trzech części. Pierwsza, czyli przedstawienie gości. Druga, król i królowa zaczynają bal. Potem jest toast. Król będzie pił z kieliszka podobnie jak goście, więc zostawi odciski palców na szkle. W kuchni pałacowej mamy kilku członków, którzy dodatkowo posmarują brzegi kieliszka aby lepiej się odcisnęły. Musisz go wykraść i udać się do sypialni króla. Nikogo nie będzie ale na wszelki wypadak wyślemy paru zwiadowców z GREEN. Kiedy weźmiesz już Siki, Hachirou zabierze Was do bazy.
- Dwa pytania. Jak tam wejde nie zauważona?
- Nie martw się. Członkowie PURPLE załatwią Ci tożsamość i równocześnie wejście do zamku.
- Zaraz. Czekaj. Czyli, że ja . . . się tam nie zakradam, a . . .
- Wchodzisz jako dama dworu królowej Reginy.
- Że co?!
- Nie poznają Cię. Regina rzadko co rozróżnia swoje służące.
- Nie w tym problem! - wybuchła Cathrine. - Chodzi o to, że ja . . . - zrobiła się czerowna jak piwonia.
- Słucham?
- Nie, już nic - Cathrine zaczęłą się bawic palcami.
- Rozumiem. A drugie pytanie?
- W jakiej formie jest Siki? Mam je przynieść. Jednak jeśli nie wiem jaką ma formę, a może to zależeć od powodzenia misji.
Staruszek westchnął.
- Wiedziałem, że o to zapytasz. Nic Ci nie umknie. Na tym polega problem, ze nie wiemy jaką ma formę. Nawet nie wiemy czy jest to ciało stałe. Klucze są stworzone przez pradawną magię, więc możemy sie spodziewać wszystkiego. Na szczęście PURPLE znalazło rozwiązanie. Stworzyli pojemnik, który może zmieścić wiele materiałów niezależnie od masy czy gęstości. Co do szczegółów omówimy je jutro w większym gronie.
- Rozumiem. Dziękuję, panie MacAlister. - udała się do wyjścia.
- Haylie - zawołał ją karzeł. Zerknęła na niego przez ramię. - Byłaby z ciebie dumna.
Dziewczyna odwróciła głowę do drzwi aby nie widział jej twarzy. Przegryzła wargę.
- Wiem - wyszła i zamknęła z trzaskiem drzwi.
---------------------------------------------------------------------
Dzisiaj mi wena dopisuje! Ale wątpię czy będzie jeszcze trzeci rozdział tego samiego dnia. Chociaż nie mówię "nie". To nawet lepiej jak mi się uda, bo muszę nadrobić ten tydzień.
Pozdrawiam BoiledSweet :*
- Heeeej! Cathrine! - Will opierał się na jej głowie i jęczał do ucha. - Nudzi mi się!
- To się rozbierz i popilnuj ubrania. - odpowiedziała chłodno nawet na niego nie patrząc.
- Flirtujesz ze mną? Jak chcesz mnie zobaczyć nago trzeba było powiedzieć.
- Aha - wybąkała. Patrzyła na zegar w jadalni od dwudziestu minut. 14:30. Minęła godzina odkąd wyszła z gabinetu MacAlistera.
- Godzinę temu -
- Wezmę te robotę - powtórzyła tym razem głośniej i silniej.
- Dziękuję, Haylie. Nawet nie wiesz . . . - Nie dokonczył, bo Cathrine przerwała mu wyraźnie podirytowana.
- Przejdź do sedna.
Karzeł odchrząknął i zaczął mówić:
- Według zwiadowców Siki jest zamknięta w sypialni królewskiej - wyjął z biurka plany i rozłożył je na nim. Przedstawiały zamek w kształcie ptaka. Petter wskazał palcem na jedną z wież, a w miejscu gdzie dotknął, papier zrobił się trójwymiarowy. W środku widziała sylwetkę Marcusa jak przechodzi przez pokój koło dużego łóżka z baldachimem i podchodzi do swojego portretu w złotej ramie. Sylwetka Marcusa ogląda się za siebie i kładzie rękę na koronie, którą nosi jego podobizna w obrazie. Obraz sie odsuwa, a za nim rozciąga się korytarz. Król ostrożnie wchodzi do środka, a obraz się za nim zasuwa. - Wchodzi tam każdego dnia o 16:00. Nie wcześniej, ani nie póżniej. Idealnie o 16 wchodzi i sprawdza czy jego skarb jest na miejscu. Nie towarzyszą mu wtedy strażnicy ani służący. Najwyraźniej nauczył się, że w zamku nie może nikomu ufać. Mamy wtyki wszędzie. Ale wracając do tematu, aby wejśc do skarbca potrzeba ręki Marcusa, bądź jej odcisku. To będzie łatwe.
Cathrine uniosła brew.
- W tym roku - kontynuował Petter. - z okazji pierwszej rocznicy koronacji Marcusa przyjeżdża królowa Regina, władczyni Florty, która sąsiaduje z Hedner. Niedawno zmarł jej mąż, więc Marcus pewnie to wykorzysta. Florta jest bogata w złoża kamienia, węgla i żelaza. Ich armia również jest niesamowita. Podobno liczy sobie pare tysięcy . . .
- Tak, wiem przecież. Nie spałam jak Will na lekcjach. Przejdź do rzeczy.
- Więc tak jak już mówiłem z okazji przyjazdu królowej, Marcus urządza bal przebierańców. Bedzie się on składał z trzech części. Pierwsza, czyli przedstawienie gości. Druga, król i królowa zaczynają bal. Potem jest toast. Król będzie pił z kieliszka podobnie jak goście, więc zostawi odciski palców na szkle. W kuchni pałacowej mamy kilku członków, którzy dodatkowo posmarują brzegi kieliszka aby lepiej się odcisnęły. Musisz go wykraść i udać się do sypialni króla. Nikogo nie będzie ale na wszelki wypadak wyślemy paru zwiadowców z GREEN. Kiedy weźmiesz już Siki, Hachirou zabierze Was do bazy.
- Dwa pytania. Jak tam wejde nie zauważona?
- Nie martw się. Członkowie PURPLE załatwią Ci tożsamość i równocześnie wejście do zamku.
- Zaraz. Czekaj. Czyli, że ja . . . się tam nie zakradam, a . . .
- Wchodzisz jako dama dworu królowej Reginy.
- Że co?!
- Nie poznają Cię. Regina rzadko co rozróżnia swoje służące.
- Nie w tym problem! - wybuchła Cathrine. - Chodzi o to, że ja . . . - zrobiła się czerowna jak piwonia.
- Słucham?
- Nie, już nic - Cathrine zaczęłą się bawic palcami.
- Rozumiem. A drugie pytanie?
- W jakiej formie jest Siki? Mam je przynieść. Jednak jeśli nie wiem jaką ma formę, a może to zależeć od powodzenia misji.
Staruszek westchnął.
- Wiedziałem, że o to zapytasz. Nic Ci nie umknie. Na tym polega problem, ze nie wiemy jaką ma formę. Nawet nie wiemy czy jest to ciało stałe. Klucze są stworzone przez pradawną magię, więc możemy sie spodziewać wszystkiego. Na szczęście PURPLE znalazło rozwiązanie. Stworzyli pojemnik, który może zmieścić wiele materiałów niezależnie od masy czy gęstości. Co do szczegółów omówimy je jutro w większym gronie.
- Rozumiem. Dziękuję, panie MacAlister. - udała się do wyjścia.
- Haylie - zawołał ją karzeł. Zerknęła na niego przez ramię. - Byłaby z ciebie dumna.
Dziewczyna odwróciła głowę do drzwi aby nie widział jej twarzy. Przegryzła wargę.
- Wiem - wyszła i zamknęła z trzaskiem drzwi.
---------------------------------------------------------------------
Dzisiaj mi wena dopisuje! Ale wątpię czy będzie jeszcze trzeci rozdział tego samiego dnia. Chociaż nie mówię "nie". To nawet lepiej jak mi się uda, bo muszę nadrobić ten tydzień.
Pozdrawiam BoiledSweet :*
"Zaćmienie" Rozdział 8
Rozdział 8
Zaraz wypalą mi dziurę w głowie, pomyślała Cathrine. Szła przez PURPLE, które pełne jest naukowców w białych fartuchach nałożonych na fioletowe ubrania, uczonych, alchemików, dziwnych sprzętów, komputerów i zapachu środków czyszczących.
Jak to na naukowców przystało są mądrzy ale i bardzo ciekawscy. "Co ona tu robi?" i ukratkowe spojrzenia dręczą Cathrine przez całą drogę do drzwi z napisem "Petter MacAlister". Zapukała i weszła do gabinetu.
Był to schludny pokój z czarnymi ścianami i lampami pozawieszanymi na chaczykach. Pośrodku stało długie, czarne biurko. Przy nim stało wysokie, skórzane krzesło. Za nim znajdoway się dwa regały pełne książek o skórzanych i zniszczonych przez czas grzbietach. Cathrine przeczytała je wszystkie.
- O Boże - westchnęła głośno.
Krzesło się obróciło. Na nim siedział karzeł. Nogi nie sięgały mu podłogi.
- O co chodzi? Ciężki dzień?
- "Ciężki" to mało powiedziane. Cały dzień patrzyli na mnie jak na jakiś nowy, zagrożony wyginięciem gatunek. Mam dość. - klapnęła na stołku przy biurku.
- Rozumiem, że jesteś dopiero po misji ale mam dla ciebie pilne zadanie.
- Co masz na myśli mówiąć "pilne"?
- Niedługo odbędzie się w mieście święto upamiętniające koronacje Marcusa II. Każdy musi się zjawić przed zamkiem aby oddać cześć swojemu królowi. Oczywiście on też tam będzie. Nie przegapi okazji aby udawać dobrego władce. To dobry moment aby odebrać mu Siki.
Cathrine zerwała się z krzesła przewracając je.
- Że co?! Chcesz mu go odebrać?! To niemożliwe! Próbujemy go dostać od lat. Wiele razy wysyłałeś najlepszych członków aby podjęli sie tej misji ale oni . . . nigdy nie wrócili.
Zapanowała głucha cisza.
- Poza tym . . . dlaczego musimy to robić?
- Cathrine! - wrzasnął karzeł. Cathrine aż podskoczyła. Nigdy jak dotąd nie widziała go tak rozzłoszczonego. Nawet przy Willu. - Widocznie zapomniałaś co to oznacza dla nas! Z każdą sekundą Markus jest bliżej znalezienia pozostałych elementów! A kiedy już to zrobi, nikt go nie powstrzyma przed uwolnieniem Daityi!
Dziewczyna wzięła nagły wdech. Daitya. Nawet wymawianie jej imienia jest zakazane. Jedna z ośmiu Pierwszych. Zamknięta w krysztale przez pradawnych magów za pomocą klucza, który został potem przez nich rozdzielony na osiem części i rozrzucony po świecie. Siki to czwarta część, która jest nazywana Częścią Grzechu. I to przez nią . . . Mana . . .
- Rozumiesz to, prawda? - Petter zapytał ją spokojnym głosem, w którym Cathrine wyczuła trochę współczucia. - Musimy zapobiec katastrofie. Ona by tego chciała. - Cathrine patrzyła z otwartymi oczmi na podłogę. Przyśpieszyło jej tętno. Serce waliło jak młot. Czuła jak kropelki potu zbierają się na jej skroniach i rękach. - Chciałaby żebyś . . .
Niedokończył, bo Cathrine uderzyła rękami w biurko aż spadły książki, które leżały na skraju biurka. Strony wyleciały ze starej ksiązki i powoli opadały na zimię.
- Wezmę te robotę. - wyszeptała Cathrine.
---------------------------------------------------------------------
Ok. W następnym rozdziale będzie się działo! Wiem, że znowu mnie nie było ale wyjechałam się kształcić do Niemiec. Dzisiaj miałam sen, że moja nauczycielka od nimieckiego pytała mnie ze słówek. Koszmar!
Pozdrawiam BoiledSweet
Zaraz wypalą mi dziurę w głowie, pomyślała Cathrine. Szła przez PURPLE, które pełne jest naukowców w białych fartuchach nałożonych na fioletowe ubrania, uczonych, alchemików, dziwnych sprzętów, komputerów i zapachu środków czyszczących.
Jak to na naukowców przystało są mądrzy ale i bardzo ciekawscy. "Co ona tu robi?" i ukratkowe spojrzenia dręczą Cathrine przez całą drogę do drzwi z napisem "Petter MacAlister". Zapukała i weszła do gabinetu.
Był to schludny pokój z czarnymi ścianami i lampami pozawieszanymi na chaczykach. Pośrodku stało długie, czarne biurko. Przy nim stało wysokie, skórzane krzesło. Za nim znajdoway się dwa regały pełne książek o skórzanych i zniszczonych przez czas grzbietach. Cathrine przeczytała je wszystkie.
- O Boże - westchnęła głośno.
Krzesło się obróciło. Na nim siedział karzeł. Nogi nie sięgały mu podłogi.
- O co chodzi? Ciężki dzień?
- "Ciężki" to mało powiedziane. Cały dzień patrzyli na mnie jak na jakiś nowy, zagrożony wyginięciem gatunek. Mam dość. - klapnęła na stołku przy biurku.
- Rozumiem, że jesteś dopiero po misji ale mam dla ciebie pilne zadanie.
- Co masz na myśli mówiąć "pilne"?
- Niedługo odbędzie się w mieście święto upamiętniające koronacje Marcusa II. Każdy musi się zjawić przed zamkiem aby oddać cześć swojemu królowi. Oczywiście on też tam będzie. Nie przegapi okazji aby udawać dobrego władce. To dobry moment aby odebrać mu Siki.
Cathrine zerwała się z krzesła przewracając je.
- Że co?! Chcesz mu go odebrać?! To niemożliwe! Próbujemy go dostać od lat. Wiele razy wysyłałeś najlepszych członków aby podjęli sie tej misji ale oni . . . nigdy nie wrócili.
Zapanowała głucha cisza.
- Poza tym . . . dlaczego musimy to robić?
- Cathrine! - wrzasnął karzeł. Cathrine aż podskoczyła. Nigdy jak dotąd nie widziała go tak rozzłoszczonego. Nawet przy Willu. - Widocznie zapomniałaś co to oznacza dla nas! Z każdą sekundą Markus jest bliżej znalezienia pozostałych elementów! A kiedy już to zrobi, nikt go nie powstrzyma przed uwolnieniem Daityi!
Dziewczyna wzięła nagły wdech. Daitya. Nawet wymawianie jej imienia jest zakazane. Jedna z ośmiu Pierwszych. Zamknięta w krysztale przez pradawnych magów za pomocą klucza, który został potem przez nich rozdzielony na osiem części i rozrzucony po świecie. Siki to czwarta część, która jest nazywana Częścią Grzechu. I to przez nią . . . Mana . . .
- Rozumiesz to, prawda? - Petter zapytał ją spokojnym głosem, w którym Cathrine wyczuła trochę współczucia. - Musimy zapobiec katastrofie. Ona by tego chciała. - Cathrine patrzyła z otwartymi oczmi na podłogę. Przyśpieszyło jej tętno. Serce waliło jak młot. Czuła jak kropelki potu zbierają się na jej skroniach i rękach. - Chciałaby żebyś . . .
Niedokończył, bo Cathrine uderzyła rękami w biurko aż spadły książki, które leżały na skraju biurka. Strony wyleciały ze starej ksiązki i powoli opadały na zimię.
- Wezmę te robotę. - wyszeptała Cathrine.
---------------------------------------------------------------------
Ok. W następnym rozdziale będzie się działo! Wiem, że znowu mnie nie było ale wyjechałam się kształcić do Niemiec. Dzisiaj miałam sen, że moja nauczycielka od nimieckiego pytała mnie ze słówek. Koszmar!
Pozdrawiam BoiledSweet
niedziela, 10 stycznia 2016
"Zaćmienie" Rozdział 7
Witam! Oto i nowy rozdział "Zaćmienia"! Na początek chciałabym coś powiedzieć: ŻEEE COOOOO?!?!?!?! JAKIM CUDEM?!?!
Ekhem. Chodzi mi o to, że we wczorajszym dniu po godzinie 14:27, czyli po zamieszczeniu rozdziału 6 "Zaćmienia", do teraz miałam PONAD 40 odsłon tego rozdziału! Jakby co mam wyłączone zaliczanie samej siebie do statystyk i BOŻE. Chyba nigdy nie miałam tyle wejść na raz. Nie wiedziałam, że "Zaćmienie" ma takie powodzenie. W sumie to troche źle, bo to jest historia poboczna (?), ale no cóż. Dzięki temu mam jeszcze więcej powera do pisania! I nie odpuszczajcie czytania Kłódki! Akcja się dopiero rozkręca. Ba! Jeszcze nawet nie zaczęła! Zaraszam do czytania.
---------------------------------------------------------------------
Rozdział 7
- Dzień dobry, Naomi - przywitała chłopaka uśmiechem Cathrine.
- Ach, siema Cath - odpowiedział chłopak i pomachał jej ręką w czarnej rękawiczce. - Jak tam twoja misja? Słyszałem, że nieźle cię poturbowali. Thud podobno Cię przesłuchiwał. Kurcze. To cud, że żyjesz. Słyszałem, że jego metody nigdy nie zawodzą i sa niezwykle bolesne.
-Tak masz racje - odpowiedział Will zanim Cathrin mogła się odezwać. - Podał jej herbatę bez cukru i śpiewał serenadę grając na gitarze. Prawdziwe tortury.
- Will - upomniała go.
- No co? Tylko odpowiedziałem na pytanie.
- Co to za zbiorowisko? - przez drzwi za karłem wszedł wysoki męźczyzna o ciemnych, krótkich włosach. Miał na sobie szarą koszulę i czarną marynarkę. Do tego wysokie czarne buty i spodnie tego samego koloru. W ręce trzymał teczkę, a na nosie nosił okulary. - Przez wasze nudne dyskusje nie mogę się skupić.
- Możesz mi wierzyć na słowo, że nikt cię tu nie zapraszał, okularniku - powiedział Will.
- W to nie wątpię. Sam nie lubię uczestniczyć w zabawach małp.- Naomi drgnął. - I jeszcze raz nazwiesz mnie okularnikiem, a wypalę ci oczy.
- Będę wdzięczny za ten czyn. Nie będę musiał już oglądać twojej facjaty.
- Will! - Cathrine zatknęła mu usta rękami. - Wystarczy! Jesteśmy po tej samej stronie, tak? - popatrzyła na obu męźczyzn.
- Masz szczęście, że cię szanuję, Haylie - to wszystko co powiedział okularnik i wyszedł.
- Mmmhmm - mamrotał przez ręce Cathrine Will.
- Co? - zabrała je i położyła je na bokach.
- Jestem głodny.
Cathrine drgnęła brew.
- Tylko o tym możesz teraz myśleć?!
- Tak - odpowiedział z uśmiechem.
- Haylie - odezwał się karzeł. - Jeśli tego potrzebujesz to zrobię dzisiaj wyjątek i pozwalę ci korzystać z kuchni. Teraz muszę się udać na obchód ale prosze cię żebyś za około pół godziny przyszła do mojego gabinetu. Sama.
- Rozumiem, panie MacAlister - Cathrine popatrzyła na Willa. "Nie idziesz ze mną". Chłopak wywrócił oczami.
- A teraz wybaczcie ale muszę wrócić do swoich zajęć. Hachirou.
- Tak - zapytał Naomi.
- Tobie radzę to samo.
- Doooobrze! - odpowiedział i założył ręce za głowe. Po chwili zniknął. Niewidzialność i teleportacja, pomyślała Cathrine.
- Miłego dnia życzę.
---------------------------------------------------------------------
Jakiś taki krótki :( Chyba napiszę drugi. Jak wam się podobają pozostali członkowie BLACK? To jeszcze nie wszyscy. Jest ich ośmioro, a pokazałam wam pięciu ( licząć Cathrine i Willa).
Dzisiaj niedziela! Ale za cztery dni mam ferie! (W piątek mam lot do Niemiec. Nie chcę tam jechać! Będę się uczyć niemieckiego! Nie chce!) Gdzie jedziecie na ferie? A może zostajcie w domu? Ja bym chciała. Musze nadrobić trochę serii, bo książki na mojej półce czekają i wołają: przeczytaj nas!.
Pozdrawiam BoiledSweet :*
Ekhem. Chodzi mi o to, że we wczorajszym dniu po godzinie 14:27, czyli po zamieszczeniu rozdziału 6 "Zaćmienia", do teraz miałam PONAD 40 odsłon tego rozdziału! Jakby co mam wyłączone zaliczanie samej siebie do statystyk i BOŻE. Chyba nigdy nie miałam tyle wejść na raz. Nie wiedziałam, że "Zaćmienie" ma takie powodzenie. W sumie to troche źle, bo to jest historia poboczna (?), ale no cóż. Dzięki temu mam jeszcze więcej powera do pisania! I nie odpuszczajcie czytania Kłódki! Akcja się dopiero rozkręca. Ba! Jeszcze nawet nie zaczęła! Zaraszam do czytania.
---------------------------------------------------------------------
Rozdział 7
- Dzień dobry, Naomi - przywitała chłopaka uśmiechem Cathrine.
- Ach, siema Cath - odpowiedział chłopak i pomachał jej ręką w czarnej rękawiczce. - Jak tam twoja misja? Słyszałem, że nieźle cię poturbowali. Thud podobno Cię przesłuchiwał. Kurcze. To cud, że żyjesz. Słyszałem, że jego metody nigdy nie zawodzą i sa niezwykle bolesne.
-Tak masz racje - odpowiedział Will zanim Cathrin mogła się odezwać. - Podał jej herbatę bez cukru i śpiewał serenadę grając na gitarze. Prawdziwe tortury.
- Will - upomniała go.
- No co? Tylko odpowiedziałem na pytanie.
- Co to za zbiorowisko? - przez drzwi za karłem wszedł wysoki męźczyzna o ciemnych, krótkich włosach. Miał na sobie szarą koszulę i czarną marynarkę. Do tego wysokie czarne buty i spodnie tego samego koloru. W ręce trzymał teczkę, a na nosie nosił okulary. - Przez wasze nudne dyskusje nie mogę się skupić.
- Możesz mi wierzyć na słowo, że nikt cię tu nie zapraszał, okularniku - powiedział Will.
- W to nie wątpię. Sam nie lubię uczestniczyć w zabawach małp.- Naomi drgnął. - I jeszcze raz nazwiesz mnie okularnikiem, a wypalę ci oczy.
- Będę wdzięczny za ten czyn. Nie będę musiał już oglądać twojej facjaty.
- Will! - Cathrine zatknęła mu usta rękami. - Wystarczy! Jesteśmy po tej samej stronie, tak? - popatrzyła na obu męźczyzn.
- Masz szczęście, że cię szanuję, Haylie - to wszystko co powiedział okularnik i wyszedł.
- Mmmhmm - mamrotał przez ręce Cathrine Will.
- Co? - zabrała je i położyła je na bokach.
- Jestem głodny.
Cathrine drgnęła brew.
- Tylko o tym możesz teraz myśleć?!
- Tak - odpowiedział z uśmiechem.
- Haylie - odezwał się karzeł. - Jeśli tego potrzebujesz to zrobię dzisiaj wyjątek i pozwalę ci korzystać z kuchni. Teraz muszę się udać na obchód ale prosze cię żebyś za około pół godziny przyszła do mojego gabinetu. Sama.
- Rozumiem, panie MacAlister - Cathrine popatrzyła na Willa. "Nie idziesz ze mną". Chłopak wywrócił oczami.
- A teraz wybaczcie ale muszę wrócić do swoich zajęć. Hachirou.
- Tak - zapytał Naomi.
- Tobie radzę to samo.
- Doooobrze! - odpowiedział i założył ręce za głowe. Po chwili zniknął. Niewidzialność i teleportacja, pomyślała Cathrine.
- Miłego dnia życzę.
---------------------------------------------------------------------
Jakiś taki krótki :( Chyba napiszę drugi. Jak wam się podobają pozostali członkowie BLACK? To jeszcze nie wszyscy. Jest ich ośmioro, a pokazałam wam pięciu ( licząć Cathrine i Willa).
Dzisiaj niedziela! Ale za cztery dni mam ferie! (W piątek mam lot do Niemiec. Nie chcę tam jechać! Będę się uczyć niemieckiego! Nie chce!) Gdzie jedziecie na ferie? A może zostajcie w domu? Ja bym chciała. Musze nadrobić trochę serii, bo książki na mojej półce czekają i wołają: przeczytaj nas!.
Pozdrawiam BoiledSweet :*
sobota, 9 stycznia 2016
"Zaćmienie" Rozdział 6
Rozdział 6
Idąc podziemnymi, zatłoczonymi korytrzami bazy Zaćmienia, Cathrine zauważyła, że wszyscy prowadzą ją wzrokiem. Najczęściej byli to członkowie BLUE. Miała poczucie winy. Była na tej misji wraz z członkami BLUE. Na przeciw jej celi była bardzo sympatyczna dziewczyna, która była właśnie z BLUE. Dziewczyna i Cathrine zaprzyjaźniły się ze sobą, mimo że w bazie nawet nigdy się nie spotkały. Obiecały sobie, że się spotkają jak wyjdą i zostały przyjaciółkami.
Cathrine podczas misji wiele razy traciła bliskich, dlatego Will i Nike to jej jedyni przyjaciele. Nie chce się przywiązywać. Ma dość oglądania śmierci bliskich.
Kiedy weszła do jadalni przez szklane drzwi, w pomieszczeniu było pusto.
- Co? - zapytała Cathrine. - Will, ty chyba nie... - spojrzała na Willa, który ją wiminął i skierował sie do kuchni. Można było do niej wejść przez drzwi w jadalni.
- Will! Nie możemy tam wejść! To wbrew zasadom!
Chłopak westchnął i odwrócił się do niej.
- To jesteś w końcu głodna czy nie?
- Jestem ... ale..
- No to w czym problem?
- W tym, że nie wolno NIKOMU wchodzić do kuchni poza godzinami posiłku. Takie są zasady.
- Zasady są po to żeby je łamać - odpowiedział Will z psotnymi iskierkami w oczach i uśmieszkiem. Zanim zdąrzyła coś powiedzieć Will wyjął z chlebaka chleb i smarował go masłem.
- Będziemy tego żałować - westchnęła z rezygnowaniem i podeszła do niego. Patrzyła jak robi już czwartą kanapke. Poczuła jak ślinka jej cieknie.
- Na co się gapisz? To nie dla ciebie. Dla mnie. - mówiąc to obrócił się do niej. Cathrine szybko wyrwała mu jedną kromke z masłem i włożyła do ust. Odgryzła kęs i pokazała mu język. To był najlepszy posiłek jaki jadła od tygodnia.
Przeżuła i nadał głodna ugryzła znowu. Jednak tym razem Will ugryzł drugi koniec i Cathrine zauważyła psotne iskierki w jego oczach. Nawet nie myślała o tym żeby odpuścić. Ugryzła znowu. To samo zrobił Will. Cathrine stanęła na palcach i złapała go za ramiączko koszulki i przyciągneła do siebie. Chłopak zaśmiał się i schylił do niej jeszcze bardziej. Dzieliły ich od siebie centymetry.
Nagle drzwi otwarły się z chukiem, a Cathrine odskoczyła od Willa odrywając kawałek chleba.
W progu stał stary karzeł o siwych, długich włosach i brodzie. Włosy związał w kitke, a brodę zaplótł w warkoczyk, który sięgał mu do pasa. Na sobie miał czarną koszule i czarne dżinsy.
- Wy - odezwał sie do nich niskim głosem. - Powinienem się domyślic, że to będziecie wy - westchnął. - No naprawdę. Rozumiem żeby to był Will ale ty, Haylie?
Cathrine zarumieniła się i wbiła wzrok w Willa, który ze znudzeniem i irytacją patrzył w ścianę.
- Spokojnie dziadku - odezwał się chłopak z pewnym siebie uśmiechem, a brew karła drgnęła. - Nie zrobiliśmy niczego złego. Po prostu zgłodnieliśmy, a to chyba nie grzech. Nie wmówisz mi, że chcesz ukarać swoich najsilniejszych członków za zjedzenie paru kanapek.
- Najsilniejszych? - odezwał się głos. Zaśmiał się. - Że niby WY jesteście najsilniejsi?
Will nawet się nie obracając wiedział kto mówi.
- Siema, Marchewkowa Głowo. Dawnośmy się nie widzieli. - uśmiech wciąż na jego twarzy.
- C - Co? - oburzył się głos. Nagle przed Willem pojawił się odrobinę niższy chłopak o rudych włosach i bordowych oczach. - Mówiłem ci żebyś mnie tak nie nazywał! Chcesz się bić?!
- Dzień dobry, Naomi - przywitała chłopaka uśmiechem Cathrine.
---------------------------------------------------------------------
Dawno nie było "Zaćmienia". Muszę nadrobić zaległości. Jak tam u Was w nowym roku? Ja cały czas pisze w zeszycie 12.2015.
Pozdrawiam BoiledSweet :*
Idąc podziemnymi, zatłoczonymi korytrzami bazy Zaćmienia, Cathrine zauważyła, że wszyscy prowadzą ją wzrokiem. Najczęściej byli to członkowie BLUE. Miała poczucie winy. Była na tej misji wraz z członkami BLUE. Na przeciw jej celi była bardzo sympatyczna dziewczyna, która była właśnie z BLUE. Dziewczyna i Cathrine zaprzyjaźniły się ze sobą, mimo że w bazie nawet nigdy się nie spotkały. Obiecały sobie, że się spotkają jak wyjdą i zostały przyjaciółkami.
Cathrine podczas misji wiele razy traciła bliskich, dlatego Will i Nike to jej jedyni przyjaciele. Nie chce się przywiązywać. Ma dość oglądania śmierci bliskich.
Kiedy weszła do jadalni przez szklane drzwi, w pomieszczeniu było pusto.
- Co? - zapytała Cathrine. - Will, ty chyba nie... - spojrzała na Willa, który ją wiminął i skierował sie do kuchni. Można było do niej wejść przez drzwi w jadalni.
- Will! Nie możemy tam wejść! To wbrew zasadom!
Chłopak westchnął i odwrócił się do niej.
- To jesteś w końcu głodna czy nie?
- Jestem ... ale..
- No to w czym problem?
- W tym, że nie wolno NIKOMU wchodzić do kuchni poza godzinami posiłku. Takie są zasady.
- Zasady są po to żeby je łamać - odpowiedział Will z psotnymi iskierkami w oczach i uśmieszkiem. Zanim zdąrzyła coś powiedzieć Will wyjął z chlebaka chleb i smarował go masłem.
- Będziemy tego żałować - westchnęła z rezygnowaniem i podeszła do niego. Patrzyła jak robi już czwartą kanapke. Poczuła jak ślinka jej cieknie.
- Na co się gapisz? To nie dla ciebie. Dla mnie. - mówiąc to obrócił się do niej. Cathrine szybko wyrwała mu jedną kromke z masłem i włożyła do ust. Odgryzła kęs i pokazała mu język. To był najlepszy posiłek jaki jadła od tygodnia.
Przeżuła i nadał głodna ugryzła znowu. Jednak tym razem Will ugryzł drugi koniec i Cathrine zauważyła psotne iskierki w jego oczach. Nawet nie myślała o tym żeby odpuścić. Ugryzła znowu. To samo zrobił Will. Cathrine stanęła na palcach i złapała go za ramiączko koszulki i przyciągneła do siebie. Chłopak zaśmiał się i schylił do niej jeszcze bardziej. Dzieliły ich od siebie centymetry.
Nagle drzwi otwarły się z chukiem, a Cathrine odskoczyła od Willa odrywając kawałek chleba.
W progu stał stary karzeł o siwych, długich włosach i brodzie. Włosy związał w kitke, a brodę zaplótł w warkoczyk, który sięgał mu do pasa. Na sobie miał czarną koszule i czarne dżinsy.
- Wy - odezwał sie do nich niskim głosem. - Powinienem się domyślic, że to będziecie wy - westchnął. - No naprawdę. Rozumiem żeby to był Will ale ty, Haylie?
Cathrine zarumieniła się i wbiła wzrok w Willa, który ze znudzeniem i irytacją patrzył w ścianę.
- Spokojnie dziadku - odezwał się chłopak z pewnym siebie uśmiechem, a brew karła drgnęła. - Nie zrobiliśmy niczego złego. Po prostu zgłodnieliśmy, a to chyba nie grzech. Nie wmówisz mi, że chcesz ukarać swoich najsilniejszych członków za zjedzenie paru kanapek.
- Najsilniejszych? - odezwał się głos. Zaśmiał się. - Że niby WY jesteście najsilniejsi?
Will nawet się nie obracając wiedział kto mówi.
- Siema, Marchewkowa Głowo. Dawnośmy się nie widzieli. - uśmiech wciąż na jego twarzy.
- C - Co? - oburzył się głos. Nagle przed Willem pojawił się odrobinę niższy chłopak o rudych włosach i bordowych oczach. - Mówiłem ci żebyś mnie tak nie nazywał! Chcesz się bić?!
- Dzień dobry, Naomi - przywitała chłopaka uśmiechem Cathrine.
---------------------------------------------------------------------
Dawno nie było "Zaćmienia". Muszę nadrobić zaległości. Jak tam u Was w nowym roku? Ja cały czas pisze w zeszycie 12.2015.
Pozdrawiam BoiledSweet :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)