niedziela, 24 stycznia 2016

"Zaćmienie" Rozdział 10 !!

Czy to ptak? Czy to samolot? NIE! To już 10 rozdział "Zaćmienia"!! Jesteście już z Cathrine 10 rozdziałów! JEEEEEJ! Zapraszam do czytania.
---------------------------------------------------------------------

Rozdział 10 



- Powrót do teraźniejszości - 


- Ej - Nike szturchnęła Willa łokciem. 
- Co? 
- Co się jej stało? - wskazała palcem na Cathrine. Nadal gapiła się w zegar. Nawet nie tknęła obiadu, który już dawno jej wystygł.
- Nie wiem. A tak wogóle to co TY tu robisz? Twój stolik jest tam - kiwnął głową w stronę zielonego stolika pod ścianą, przy którym wszyscy się śmiali i rzucali jedzeniem, co niezbyt się spodobało siedzącym obok PURPLE. 
- Wiem, ale wolę siedzieć z wami - mówiąc to połorzyła głowę na stole.
- I zatruwać nam życie? - Will popatrzył na nią z góry. 
- Nie, - spojrzała na niego uśmiechając się lekko. - to twoja robota.
Nagle zadzwonił dzwonek. 
- Koniec przerwy obiadowej - Spojrzał na Cathrine. Oparł na niej. - Heej! Cathrine! Ja już chyba wiem co jest grane. - Dźgnął ją palcem w policzek. - Masz randke, nie? O której? Z kim? Z jakiej jest Sekcji? Hmmm? - Zero reakcji. - Heeej!
- Jesteś za głośno - odpowiedziała chłodno. - Idę do swojego pokoju. - wstała i wyszła. Will i Nike odprowadzili ją wzrokiem do wyjścia, a potem zerknęli po sobie. Will wzruszył ramionami i wyszedł przez szklane drzwi jadalini.

Cathrine usiadła na łóżku w swoim pokoju. Pstryknęła palcami, a lampy się zgasiły. Położyła się i patrzyła w sufit.
- Misja, Siki, pradawny klucz, bal - westchnęła. Te słowa tkwiły jej w głowie od rozmowy z panem MacAlisterem.
Nawet nie zauważyła kiedy zasnęła.

Obudził ją odgłos kroków. Ma bardzo czuły sen. Zerwała się i szybko schyliła głowę, unikając noża, który wbił się w miejscu gdzie jeszcze chwilę temu była jej głowa.
Wetchnęła znudzona.
- Dobry, Cathrine - odezwał się Will i oparł o framugę drzwi. Patrzyła na niego chwilę.
- Dzień dobry. Jak zwykle twoje metody budzenia mnie są nie zawodne - wyjęła nożyk ze ściany i rzuciła w Willa. Złapał go w dwa palce i obracał nim przez chwile.
- Dziadek wezwał cie do siebie.
- Pan MacAlister? - no tak. Mówił, że musimy omówić plan misji w większym gronie, pomyślała. Ale to trochę dziwne, że Will nie bierze w tym udziału. 
- Tak, znowu masz z nim pogawędkę - przestał się bawić ostrzem i spojrzał na Cathrine przenikliwym wzrokim. - Chcesz mi coś powiedzieć?
Nigdy nie mieli przed sobą tajemnic. Przełknęła kamień, który ugrzązł jej w gardle.
- Tak. Wyjdź, bo chcę się przebrać.
Willowi znowu zabłysły psotne iskierki w oczach.
- Jak będziesz używała takich argumentów, to się mnie nie pozbędziesz.
- A założysz się? - podniosłą rękę i przesunęła nią w prawo. Drzwi zatrzasnęły się z hukiem.
Zdjęła z siebie kołdrę i wstała. Spojrzała na zegarek. 19:30. Długo spałam, pomyślała. Ubrała się, uczesała włosy i wyszła z pokoju. Rozejrzała sie po korytarzu. Zazwyczaj Will czeka na nią za drzwiami. Uniosła brwi. To dziwne, pomyślała.

Zapukała do drzwi gabinetu i otwarła je. Nie miała dzisiaj juz ochoty rozmawiać o Siki z MacAlisterem. Już teraz miała zły humor, co niestety odbijało się na jej otoczeniu. Ale co zrobić?
- Witaj, Haylie - powitał ją z uśmiechem staruszek. W pokoju był jeszcze ktoś. Potrafiła wyczuć jego obecność. Zrobiła wdech. Poznaję tą energię, pomyślała.
- Dzień dobry, Naomi - mówiąc to spojrzała na prawo. Po chwili powietrze zadrgało i pojawił się chłopak o marchewkowych włosach.
- Siema! - pomachał jej ręką w czarnej rękawiczce. Miał na sobie czarne spodnie i cieńkie buty tego samego koloru. Ubrał czarnął bluzę z szerokim kapturem i rękawiczkę na prawej ręce. 
Drzwi otwarły się z trzaskiem i w nich stanął okularnik oraz niski chłopak. Miał nie więcej jak dwanaście lat.
- Dobry wieczór - chłopak wykrzyczał szybko i nerwowo. - Nazywam się Robert Flames. Mam dwanaście lat. Jestem z sekcji BLUE. Miło mi was poznać. To dla mnie zaszczyt móz pracować z tak...
- Zamknij się, dzieciaku - skarcił go okularnik. Robert się wzdrygnął.
- Trev! - Cathrine podeszła do chłopaka i oddzieliła go od Trevolra - Nie musisz być taki surowy! 
- Mam na imię Trevolr Randolph Stendford - poprawił ją mężczyzna. 
Cathrine nie zwarzając na słowa Treva schyliła się do chłopaka, aby być z nim na równi.
- To dla mnie też zaszczyt, że będę mogła z tobą pracować. Ty pewnie pracujesz w kuchni pałacowej. - Robert sie zaczerwienił. - Jesteś bardzo dzielny skoro pracujesz pod nosem króla i się nie boisz. - poklepała go po głowie.
MacAlister odchrząknął aby zwrócić na siebie uwagę. 
- Skoro już wszyscy są, możemy zaczynać?

---------------------------------------------------------------------
W tym rozdziale mieli być już na misji ale nie dałam rady tego zmieścić, więc napisze jeszcze dzisiaj 11 rozdział. Nie mogę uwierzyć, że to już 10 rozdział!! Dziękuję, że jesteście ze mną tak długo.
Pozdrawiam BoiledSweet :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz