sobota, 7 maja 2016

ROZDZIAŁ 21 "DLACZEGO?!"

- No i gdzie ona jest?! - wykrzyczał Artur przez ulewę do Ann, ale nie był pewien czy go usłyszała.
- Powinna być we wschodniej części lasu! - odkrzyknęła. Blond włosy przylepiły jej się do karku i twarzy. - Mówiła, że musi coś załatwić u Shili! Pewnie poszła na skróty od jej domu!
Ruszyli w tamtym kierunku, plaskając w błocie.

*** 

Chciała krzyczeć ale nie mogła. Czuła się tak, jakby w gardle miała wielki kamień.
Błyskawica przecięła niebo, rozjaśniając ponownie jego twarz.
Był szczupły i wysoki. Miał ciemne włosy i ciemno-niebieskie oczy. Skóra blada jak kreda, zasłonięta przez czarny płaszcz do kostek, z pod którego wystawała długa ręka. Trzymał w niej miecz, z którego teraz spływała szkarłatna krew.
U jego stóp leżała starsza kobieta. Otwarta rana w boku wciąż krwawiła. Po chwili Kirra zobaczyła jej szyję wykręconą w nienaturalny sposób.
Zasłoniła usta ręką, żeby nie zwymiotować. Oparła się drugą ręką o drzewo i uspokoiła.
Nagle poczuła spojrzenie nieznajomego na sobie.

***

- Kirra! - wykrzyczała Annabeth w stronę lasu. - Gdzie jesteś?!
- Hej! Niziołku! 
Ann kichnęła po raz piąty. Mimo, że oboje byli zmarznięci i przemoczeni, szukali Kirry do skutku.
- Ann! - Artur wskazał palcem na las. - Ktoś tam jest!

***

Kirra nie wiedziała, jak długo już się w siebie wpatrują. Minutę? Godzinę? Od tamtego czasu nie poruszył się ani o centymetr.
- Kim - przełknęła ślinę. - Kim jesteś?
Nic nie mówił. Spoglądał na nią, jakby znudzony.
Strach Kirry zmienił się w złość i obrzydzenie. 
- Dlaczego - zawahała się. - to zrobiłeś? - niemal wysyczała, patrząc na ciało. Dopiero teraz dostrzegła jasne włosy i zielony naszyjnik. Matka Mereca i Tiny.  
- Dlaczego - wyszeptała przez łzy. Nie poruszył się.
- DLACZEGO?! ODPOWIEDZ MI! - wykrzyczała.
Złapał Kirrę za szyję i przycisnął do drzewa. Kora podrapała jej plecy. Uniósł ją na wysokość swoich oczu i zaciskał powoli lodowate palce. Dziewczyna odruchowo zaczęła drapać jego ręce ale po chwili przypomniała sobie nauki Mistrza. Uderzyła go w wewnętrzną stronę łokcia, powodując, że zgiął się i zwolnił uścisk. Odepchnęła się nogami od drzewa. 
Przewrócili się. Przez chwilę leżała na górze, ale on złapał ją za koszulę i przygwoździł do ziemi. Uniósł w górę ostrze. Przez chwilę strach zmroził jej krew w żyłach ale odgoniła go. 
- Nie mam w planach umierania! - wydarła mu się w twarz. Na chwilę się zatrzymał, jakby zszokowany jej słowami. Kirra wykorzystała to. Kostkami oplotła jego szyję i pociągnęła w dół. Opadł z powrotem na błoto. Kopnęła ostrze, które z brzękiem poleciało w krzaki. Przytrzymała mu ręce ale on uderzył swoją głową w jej. Dziewczynie zrobiło się ciemno przed oczami. Nawet nie zauważyła, kiedy była niesiona przez nieznajomego. Kopała go i biła pięściami ale nic to nie dawało. Trzymał ją jak worek. 
Następnie usłyszała skrzypnięcie drzwi. Obróciła głowę. 
Nie wiedziała, że jest tu jakiś opuszczony dom. Wrzucił ją do środka. Poturlała się i uderzyła głową w ścianę. Jęknęła.
Po chwili poczuła, jak ją unosi za koszulę.
- Taka mała, a taka waleczna - jego głos był zimny, ostry i groźny. Spojrzała mu w oczy, próbując przekazać całą swoją nienawiść. Nagle jego usta były uśmiechnięte. Bawiło go to. 
Teraz to ją wkurzył.
- TY! - miała coś powiedzieć ale on oderwał kawałek jej ubrania, odsłaniając skórę. Szybko zasłoniła ją ręką. Próbowała naciągnąć materiał. 
Zaczęła się cofać, aż uderzyła w ścianę. Zbliżył się i schylił do jej twarzy. Nadal miał ten uśmieszek na ustach.
- Właśnie dlatego kobiety są słabe - powiedział.
- Jak śmiesz?! - chciała go uderzyć ręką ale ją złapał. Po chwili puścił i odszedł. 
- Hej! Jeszcze z tobą nie skończyłam! - zatrzymał się i z rozbawieniem odpowiedział:
- Nie martw się o to.

***

Artur i Annabeth biegli co sił w nogach. Minęli parę drzew i stanęli jak wryci. Kirra klęczała na ziemi. Ubrania miała podarte, kolana i łokcie obdarte do krwi, a włosy zlepione błotem
Jednak najbardziej ich zdziwiły łzy. Po chwili zobaczyli, że w ramionach trzyma nie ruszającą się kobietę.
---------------------------------------------------------------------

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz