Zapukała koładką i weszła do środka, kiedy usłyszała ciche "Proszę".
Pani siedziała tyłem do wejścia na poduszce. Wokół niej stały świeczki, które zapewniały jedyne światło w tym pokoju. Włosy jak zawsze miała spięte w kok, a na sobie nosiła szarawe kimono.
- Dlaczego mnie wezwałaś, Pani - zapytała, siadając koło niej na, przygotowanej wcześniej, poduszce.
- Kirro - odwróciła się. - wiem, że jest ci ciężko. Widziałaś śmierć.
Dziewczyna zacisnęła dłonie.
- Wiedz, że to nie będzie ostatni raz, kiedy ją ujrzysz. Śmierć jest nieoczekiwana i nagła. Choćbyś była na nią przygotowana, nie uciekniesz.
- Zdaję sobie z tego sprawę.
- Kiedyś ja także cię opuszczę. I wtedy ty staniesz się nią - Nie musiła mówić kim.
- Tak - odpowiedziała cicho.
Odwróciła się do niej.
- Zdaję sobie sprawę, że masz wielu przyjaciół, na których będziesz mogła polegać, ale pamiętaj - jej wzrok nagle stwardniał. - kapłanka nie jest człowiekiem.
Te słowa wyryły się w jej pamięci.
Czuła się jakby wielki głaz utknął jej w gardle.
- Co masz przez to na myśli, Pani? - głos jej drżał, a serce biło jak szalone.
Przez chwilę nic nie mówiła.
- Kohin nie była człowiekiem. Tak samo jak jej zastępczyni. - zawahała się. - I ja.
- C - Co? - Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała.
- Kirro, kapłanki to pół-kobiety, pół-boginie. Pamiętasz legendę Świętego Kamienia? Kohin potrafiła nad nim zapanować, ponieważ nie była człowiekiem.
- Jak to? - ledwie poznała swój głos. - Czyli są demonami?! I ty też, Babciu?!?
- Nie, nie spokojnie, Kirro - przykryła jej rękę swoją, aby ją uspokoić. - Kapłanki to istoty dobre. Natomiast demony - złe.
- Ale, Pani! Mówiłaś, że Shayton ukradł Kohin Święty Kamień. Jak to zrobił, skoro tylko kapłanki mogą go dotykać?
- Otóż demony - przez chwilę milczała. - Jak już wiesz z legendy, Daya stwożyła demony. Posiadają one cząstkę jej mocy. Natomiast Bejda, przed śmiercią, podarowała właśnie Kohin swoją moc.
- Już wtedy wiedziała, że jej serce zmieni się w kamień?
- Tak - przytaknęła głową staruszka. - Była boginią.
Kirra przez chwilę myślała nad wszystkim czego się dowiedziała. Z zamyślenia wyrwała ją kobieta:
- Kirro.
- O co chodzi? - zaniepokoiła się nagłą powagą Pani.
- Chciałabym, abyś na trochę wyjechała.
***
Stał tyłem do niego. Ręce miał splecione z tyłu pleców.
- To już czas - powiedział cicho, wciąż odwrócony.
- Rozumiem - odparł.
- Powiadom o tym Evangelie.
- Jak sobie życzysz.
Skłonił się i znikł w ciemności.
- To koniec, Victorio - powiedział do siebie mężczyzna.
***
- Wyjechać? - zapytała, trochę za głośno Kirra.
Pani tylko skinęła głową.
- Dlaczego? I gdzie?
- Kirro, uspokój się.
- Ale . . .
- Musisz odpocząć - dziewczyna momentalnie ucichła. Staruszka kontynuowała. - Nie radzisz sobie. I nie ma się czego wstydzić. Ostatnie wydarzenia każdego by osłabiły. Odpoczynek dobrze ci zrobi.
- Gdzie? - zapytała cicho.
- Wyjedziesz w góry Gal. Będę cię stąd obserwować. Nic ci więc nie grozi.
- Czy mogę . . .
- Nie, pojedziesz tam sama - przerwała jej kobieta. - Powinnaś przemyśleć parę spraw. Nie martw się - jej wzrok złagodniał. - Artur i Annabeth się nie pogryzą.
Zaśmiała się.
- Szczerze w to wątpię.
Przez chwilę siedziały w ciszy.
- Babciu - uśmiechnęła się. - Dziękuję.
***
- Gdzie?! - krzyknęła Annabeth i Fergnan.
- Góry Gal?! No chyba nie! - powiedziała dziewczyna, mieszając zupę drewnianą łyżką.
- Ja tam jestem za - Artur siedział na krześle z nogami na stole. Ręce oparł za głowę. - Taka samotna wyprawa to świetna sprawa! Wyobraź sobie - zwrócił się do Kirry, która stała koło Ann. - tylko ty i siła natury! Spanie pod gołym niebem! Szukanie jedzenia! - westchnął głośno. - Ja też tak chcę!
- Won z tymi nogami! - Ann strąciła go ze stołu. Chłopak ledwo złapał równowagę.
- Mistrzu! - popatrzył błagalnie na staruszka, który siedział naprzeciwko. - Mogę też iść?
- Nie - odparł odrazu.
- Proszę! - złożył ręce w błagalnym geście.
- Nie.
- Dlaczego?!
- Bo nie.
- A dlaczego "bo nie"?
- Bo nie.
- No nie bądź taki! - dźgnął go palcem w policzek.
- Oj będę - odtrącił jego rękę.
- Ale . .
- Nie.
- A dlaczego nie?
Kirra miała już tego dość, więc wyszła z kuchni i poszła do ogrodu. Chmury przysłoniły niebo. Przypomniał jej się ten dzień.
"Właśnie dlatego kobiety są słabe."
Zacisnęła zęby.
"Jak śmiesz?!"
"Jeszcze z tobą nie skończyłam!"
"Nie martw się o to."
Błyskawica przecięła niebo.
Jeszcze tego pożałujesz, pomyślała. Już ja o to zadbam.
Wtedy jeszcze nie wiedziała, że te myśli zmienią jej życie w koszmar.
Pani tylko skinęła głową.
- Dlaczego? I gdzie?
- Kirro, uspokój się.
- Ale . . .
- Musisz odpocząć - dziewczyna momentalnie ucichła. Staruszka kontynuowała. - Nie radzisz sobie. I nie ma się czego wstydzić. Ostatnie wydarzenia każdego by osłabiły. Odpoczynek dobrze ci zrobi.
- Gdzie? - zapytała cicho.
- Wyjedziesz w góry Gal. Będę cię stąd obserwować. Nic ci więc nie grozi.
- Czy mogę . . .
- Nie, pojedziesz tam sama - przerwała jej kobieta. - Powinnaś przemyśleć parę spraw. Nie martw się - jej wzrok złagodniał. - Artur i Annabeth się nie pogryzą.
Zaśmiała się.
- Szczerze w to wątpię.
Przez chwilę siedziały w ciszy.
- Babciu - uśmiechnęła się. - Dziękuję.
***
- Gdzie?! - krzyknęła Annabeth i Fergnan.
- Góry Gal?! No chyba nie! - powiedziała dziewczyna, mieszając zupę drewnianą łyżką.
- Ja tam jestem za - Artur siedział na krześle z nogami na stole. Ręce oparł za głowę. - Taka samotna wyprawa to świetna sprawa! Wyobraź sobie - zwrócił się do Kirry, która stała koło Ann. - tylko ty i siła natury! Spanie pod gołym niebem! Szukanie jedzenia! - westchnął głośno. - Ja też tak chcę!
- Won z tymi nogami! - Ann strąciła go ze stołu. Chłopak ledwo złapał równowagę.
- Mistrzu! - popatrzył błagalnie na staruszka, który siedział naprzeciwko. - Mogę też iść?
- Nie - odparł odrazu.
- Proszę! - złożył ręce w błagalnym geście.
- Nie.
- Dlaczego?!
- Bo nie.
- A dlaczego "bo nie"?
- Bo nie.
- No nie bądź taki! - dźgnął go palcem w policzek.
- Oj będę - odtrącił jego rękę.
- Ale . .
- Nie.
- A dlaczego nie?
Kirra miała już tego dość, więc wyszła z kuchni i poszła do ogrodu. Chmury przysłoniły niebo. Przypomniał jej się ten dzień.
"Właśnie dlatego kobiety są słabe."
Zacisnęła zęby.
"Jak śmiesz?!"
"Jeszcze z tobą nie skończyłam!"
"Nie martw się o to."
Błyskawica przecięła niebo.
Jeszcze tego pożałujesz, pomyślała. Już ja o to zadbam.
Wtedy jeszcze nie wiedziała, że te myśli zmienią jej życie w koszmar.
---------------------------------------------------------------------
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz