niedziela, 29 maja 2016

ROZDZIAŁ 25 "BIAŁA NOC"

- Ej - mruknęła Ann do Artura.
- Co? - naśladował jej głos.
- Gdzie ona znowu polazła? - rzuciła mu zniecierpliwione spojrzenie. - Obiad nam stygnie! - wskazała na przygotowany stół i potrawy dla trzech osób.
- A co ja, wróżka? - wyciągnął rękę po pałeczki, ale Ann go uderzyła. - Wyszła gdzieś rano i nie ma jej jeszcze.
- Ciekawe gdzie? - spojrzała przez okno.
- Tylko się o nią martwisz - pokiwał teatralnie głową.
- Ktoś musi - burknęła.
- Wiesz, ona kiedyś będzie miała chłopaka, a potem męża, więc . . . - nie dokończył, kiedy sam zastygł zszokowany. To samo Annabeth.
- Co powiedziałeś? - zapytała zaskoczona.
- Kirra - ledwo wyjąkał. - kiedyś będzie miała ch- chłopaka.

***

Brunetka szła w kierunku kuchni, nucąc cicho melodię. Była u Fergnana, aby przedyskutować jej trasę w górach. Nie mogła ukryć, że troszkę się stresowała. Nigdy nie opuszczała wioski. Ale wiedziała, że jest bezpieczna.
Kiedy otwarła skrzypiące drzwi, zastała dość dziwną scenę. Artur i Annabeth siedzieli naprzeciwko siebie przy stole i płakali. Nagle rzucili się na nią.
A im co znowu?, zapytała sama siebie.
- Kirra! Nie odchodź z nim! - krzyczał Artur.
- Nie! - wzięła go za rękę Ann. - Arturze, to dla jej dobra!
- Wiem, ale . . .
- Nie płacz - wytarła swoje łzy Annbeth. - Musisz być silny!
- Dobrze - załapali się za ręce i spojrzeli nagle na Kirrę ostrym spojrzeniem.
- Więc?! Kim on jest?! - wykrzyczeli. Brunetka wyczuła mordercze zamiary w ich głosach.

***

- Tu masz kanapki - Ann wsadziła Kirze w ręce dwa worki pełne jedzenia. - A tu wodę - włożyła jeszcze do worków. - I jeszcze . ..
- Ann, - uspokoił ją Artur. - ona za dwa dni wraca.
- No właśnie! 48 godzin to dużo!! - wykrzyczała.
- Poradzę sobie - Kirra włożyła część prowiantu od Ann do plecaka, a resztę oddała. - Tyle mi wystarczy. Chyba, że chcesz żebym wykarmiła armię.
Blondynka prychnęła i wzięła kęs kanapki, którą zrobiła. Stali przed świątynią, wraz z Fergnanem, Margaret i Klare. Słońce wschodziło nad lasem.
- Pani nie przyjdzie? - zapytała Klare, rozglądając się.
- Nie - odpowiedziała Margaret. - Przepraszała, że jej nie będzie, ale jest bardzo zajęta.
- W przeciwieństwie do ciebie, stara krowo - mruknął Mistrz.
- Jeszcze chwila i wysmaruję twoją stęchłą twarzą podłogę - Margaret wskazała na jego głowę.
- Ja przynajmniej nie nakładam warstwy kremów i ziół. Przecież smarować taką twarz, jak twoja, to jak asfaltować bagno.
- Słucham?!
- No już - Kirra stanęła między nimi. - Nie ma się o co sprzeczać. Pamiętacie, po co tutaj przyszliśmy?
Kiwnęli głowami.
- Pamiętasz trasę? - zapytał Mistrz Fergnan.
- Tak, tak. Pamiętam.
- To dobrze.
- W takim razie, ja idę - odwróciła się, kiedy nagle została przytulona przez Annabeth. Potem podszedł Artur i wziął je obie w niedźwiedzi uścisk i podniósł.
- Rany. Jak ja bez was wytrzymam te dwa dni - wyszeptała Kirra, wtulając się w ramię przyjaciółki.
Po chwili Artur je postawił i zmierzhwił włosy Kirze i Ann.
Brunetka pomachała im i odeszła w stronę lasu. Kiedy jeszcze raz się odwróciła, dostrzegła smutną twarz Artura. Zauważyła, że zęby ma mocno ściśnięte, a dłonie zacisnął w pięści.
Artur?

***

Zasłoniła ręką oczy, kiedy słońce świeciło prosto na nią. Spojrzała jeszcze raz na mapę, kiedy stanęła na rozwidleniu. Jedna ścieżka biegła w górę, a druga w dół. Skręciła w tą pierwszą.
Krajobraz bardzo szybko się zmienił z lasów i drzew, na kamienne głazy i krzewy. Widok z góry zapierał dech. Widać było rozciągający się poza horyzont las oraz małą wioskę pośrodku niego.
Zatrzymała się na chwilę, aby coś zjeść i odpocząć. Zdjęła buty i pomasowała sobie nogi, które miały już pierwsze odciski. Jeszcze długa droga przed nią.
Kiedy szła, natrafiła na urwany most. Przeklęła pod nosem i poszła wzdłuż kamiennej ściany. Niestety była bardzo wąska. Kirra poprawiła plecak i przodem do ściany zaczęła się przesuwać. Wiatr porywał je włosy, a kamienie pod stopami spadały w przepaść pod nią. Mimo wszystko parła naprzód. Ręce jej drżały ale nie zwracała na nie uwagi. Patrzyła cały czas przed siebie.
Nagle noga jej się ześlizgnęła i spadła w przepaść. W ostatniej chwili złapała się krawędzi i zawisła na jednej ręce. Spojrzała w dół. Pod nią rozciągały się skały, a ona sama wisiała na ponad 100 metrach. Przełknęła ślinę i złapała się drugą ręką. Na szczęście wcześniej przywiązała plecak sznurem do swojej talii. Podciągnęła się i po chwili szła dalej, tym razem ostrożniej.
Kiedy dotarła na drugą stronę, myślała, że serce jej wyskoczy. Prawie spadła, prawie umarła. No właśnie. "Prawie".

***

Kirra usiadła pod jedynym drzewem i wyjęła bukłak. Wzięła porządny łyk i wylała trochę na twarz. Po drodze powinien być strumyczek. Miała nadzieję, że nie będzie tak jak z mostem.
Teraz czekała ją wspinaczka po kamiennej ścianie. Nie uśmiechało jej się to, ale to trening. Musi pokonać swoje słabości. Wstała i założyła plecak. Spojrzała w górę i zauważyła parę półek skalnych, na których może się zatrzymywać w razie zmęczenia.
Wzięła głęboki wdech i postawiła stopę na pierwszym kamieniu.
Miała całe spocone plecy i ręce, a po skroniach spływał jej pot. Było południe, więc słońce świeciło pełną parą. Na szczęście w górach wiało, więc przynajmniej to.
Kirze ręka się wyślizgnęła i zjechała po ścianie. Szybko zatrzymała się na kolanach, zdzierając je. Jęknęła. Czuła, jak krew spływa jej po łydce. Mimo wszystko zaczęła się wspinać.
Po chwili była na jednej z półek. Położyła się na plecach i patrzyła w błękitne niebo. Nie mogła zaprzeczyć, że było piękne.
Kiedy już odpoczęła, wstała i otrzepała plecy. Kiedy podniosła głowę, zabrakło jej słów. Słońce zachodziło już nad lasem, barwiąc niebo na pomarańczowo i żółto. Drzewa w dole poruszały się wraz z wiatrem, a nad nimi latały ptaki. W wiosce zapalały się pierwsze pochodnie z okazji Białej Nocy.
Kirze przypomniał się poprzedni rok, kiedy razem z Arturem i Ann przebrali się za zwierzęta i straszyli wszystkich z wioski.
Artur oberwał od Fergnana. Auć.
Brunetka wybudziła się z transu i postanowiła ruszyć dalej. Chciała znaleźć się na szczycie zanim zajdzie słońce.
Odwróciła się jeszcze raz na wioskę i zamarła.
Świątynia stała w płomieniach.

3 komentarze:

  1. Jezuuu!!!
    - Nie Bóg nic do tego nie ma ... A zresztą. Czemu ? czemu ? mi to zrobiłaś teraz będę cały czas myśleć co będzie dalej nooo.. Nie lubię cie !! (Mina małego dziecka)Ja chce kolejny rozdział !
    **************************************************************
    A właśnie co ile mniej więcej dodajesz rozdziały na bloga ?
    Ja dopiero dzisiaj go "znalazłam" i chciałam zapytać :D
    Zakochałam się jak na razie w tym i w opowiadaniu o nazwie "Mafia",
    teraz lecę czytać to ostanie na twoim blogu..które pewnie jak te 2 poprzednie bardzo mi się spodoba
    Już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów pozdro i weny życzę ^_^ ^0^ ^3^ ^o^ <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zapomniałam dodać że nie zle mnie zaskoczyłaś z tą wioską w ogni myślałam że to nasza Kirra zostanie za atakowana w górach a nie wioska gdy ta z niej "wyjdzie"
      Dobra już nie zawracam ci gitary narka :D 8-) =P

      Usuń
    2. Cieszę się, że ci się podoba :)
      Tak, wiem. Czuję się jak Polsat.
      Rozdziały dodaję w weekend albo (czasem) w środku tygodnia. W ten niestety będzie jeden, ponieważ mam urwanie głowy. Ale postaram się napisać dwa. Jeśli szukasz informacji na temat moich innych opowiadań, to masz zakładkę "Historie", a te które lubię, są w "Co czytam". Niektóre są na prawdę zarąbiste :o (patrz Saga Gangsterzy. Boziu! Kocham to!!)
      Pozdrawiam :)

      Usuń